Archiwum Polityki

Walka wiary ze spektaklem

Papież nie oczekuje hołdów, woli modlitwę

Pewnie nie było na to rady. Wielki tydzień papieskiego srebrnego jubileuszu obrócił się w zmagania wiary z widowiskiem. Papież robił, co mógł, by temu zapobiec. Łamiącym się głosem dziękował Bogu i ludziom za wsparcie modlitwą. Prostymi słowami przypomniał raz jeszcze sens swojej posługi: dawać świadectwo nadziei nie z tego świata. Kto życzy papieżowi dobrze, nawet jeśli sam nie jest wierzący, mógł mu za to dziękować. Ale mógł też dostrzec, jak spektakl bierze górę. Szły ciarki na widok człowieka, który przez lata okręcał sobie media wokół palca z apostolskim pierścieniem, a teraz głównie milczał. Ciągle w centrum sceny, ciągle w blasku jupiterów, ale po raz pierwszy jakby przygnieciony maszynerią, nad którą wcześniej tak znakomicie panował. Może jednak samo to milczenie i cierpiąca obecność były nie mniej wymowne. Ale to nie wszystkim wystarczy.

Są tacy – nazwijmy ich hołdownikami – którzy muszą mieć jeszcze z papieża użytek. Tym spektakl potrzebny jest do poprawy własnych notowań na giełdzie publicznej. Ale prawa widowiska są nieubłagane: im więcej spektaklu, tym mniej refleksji. Im więcej widowiska, tym więcej znużenia i irytacji u bardziej krytycznych odbiorców, którzy zaczynają się dusić w dymie kadzideł. Prawie cały świat odnotował 25-lecie pontyfikatu Jana Pawła II, jednak nie zawsze tak entuzjastycznie jak u nas. Jasne, mamy specjalny powód do naszej papolatrii (nabożnej czci Jana Pawła II) – papież leczy nasze narodowe kompleksy – ale tym bardziej, choćby dla psychicznej higieny i intelektualnego treningu, powinno nas ciekawić, co myślą o pontyfikacie inni.

W brytyjskiej telewizji publicznej nadano na przykład reportaż z Afryki – fakt, że wybiórczy – pokazujący, jak tamtejszy Kościół (z aprobatą dostojników Watykanu) przy okazji walki z plagą AIDS prowadzi kłamliwą kampanię przeciwko sztucznej antykoncepcji.

Polityka 43.2003 (2424) z dnia 25.10.2003; Komentarze; s. 16
Reklama