Archiwum Polityki

Śmierć dla koneserów

„Inwazja barbarzyńców” kanadyjskiego reżysera Denysa Arcanda to tragikomedia o umieraniu pięćdziesięcioletniego profesora uniwersyteckiego, przy którego łożu boleści spotykają się kochanki, żony i przyjaciele, by razem dokonać bilansu rozczarowań schodzącego pokolenia byłych idealistów. Od dawna nie było w naszych kinach tak inteligentnego, smutnego i pogodnego zarazem filmu.

Profesor Remy (Remy Girard) ma pięćdziesiąt lat, lecz wygląda na więcej. Jak się dowiadujemy, prowadził rozwiązły tryb życia, więc uczciwie zapracował na obecny wizerunek. Ale czy to w końcu ma jakieś znaczenie? Przecież i tak umiera na raka. Zwykle w filmach podobna brzemienna w skutki informacja pojawia się dopiero po jakimś czasie – tu jest to prolog, od którego wszystko się zaczyna.

Współczesność obchodzi się ze śmiercią bezceremonialnie. Znikamy z tego świata pośpiesznie i dyskretnie, jakby w zawstydzeniu. Kiedyś było inaczej. Jeszcze w XIX-wiecznych pamiętnikach znajdujemy opisy agonii, które wyglądają niczym uczty pożegnalne trwające wiele dni (jeżeli oczywiście wredna kostucha nie miała zamiaru pospieszyć się). Otóż Arcand aranżuje swemu bohaterowi podobny ceremoniał. Najpierw przy jego łóżku zjawia się była żona, którą w przeszłości zdradzał często, lecz za to jawnie. Miał w tym celu wynajęte mieszkanie. – Może gdzieś jeszcze leżą majteczki? – powie była żona, wchodząc do garsoniery z synem, którego wezwała na pomoc.

Syn Sebastian będzie pełnił funkcję mistrza ceremonii

, a zarazem kasjera, który za to wszystko zapłaci. Między innymi także za fatygę studentów, którzy przyjdą do szpitala powiedzieć profesorowi, jak bardzo odczuwają jego brak. To mistyfikacja, natomiast byli przyjaciele przybywają z autentycznej potrzeby. Odchodzi przyjaciel, umiera też kawałek każdego z nich.

Już z pierwszych dialogów możemy się domyślać, że wcześniej relacje ojca z synem nie wyglądały najlepiej, czemu nie można się dziwić: to przypadek klasycznego konfliktu pokoleń, kiedy ojciec jest przegranym idealistą, syn zaś tryumfującym przedstawicielem generacji zdobywców. – Siostro, proszę zrozumieć, mój syn jest kapitalistą, pełnym ambicji i determinacji – mówi Remy pielęgniarce.

Polityka 44.2003 (2425) z dnia 01.11.2003; Kultura; s. 64
Reklama