Wolność podglądania
Śmierć księżnej Diany. Jak daleko mogą posunąć się media?
W październiku przed paryskim sądem ponownie stanęli fotoreporterzy, którzy w dniu śmierci Diany (31 sierpnia 1997 r.) fotografowali – już po wypadku – w samochodzie księżną i jej przyjaciela Dodiego Al-Fayeda. Sprawę już raz rozpatrywano 6 lat temu. Fotoreporterom zarzucano wówczas nieumyślny współudział w zabójstwie. Twierdzono, że gdyby kierowca wiozący księżną i Al-Fayeda nie musiał uciekać przed obiektywami aparatów, nic złego by się nie wydarzyło. Sąd jednak odrzucił zarzut nieumyślnej zbrodni, a winą za tragiczne zajście obciążono kierowcę i ochroniarza z hotelu Ritz Henriego Paula. W uzasadnieniu wyroku napisano, że Paul pragnąc zgubić jadących na motocyklach paparazzich jechał z niedozwoloną prędkością, a poza tym – co wykazała sekcja zwłok – prowadził pod wpływem alkoholu, co uznano za przyczynę wypadku i śmierci Paula i jego pasażerów.
Jednak taki werdykt nie zadowolił ojca Dodiego, Mohammeda Al-Fayeda. Do sądu trafił nowy pozew. Mohammed Al-Fayed twierdzi, że fotografowanie wnętrza samochodu, w którym znajdowały się ofiary, jest karygodne, ponieważ jest ono terenem prywatnym i fotografowanie kogokolwiek w środku bez zgody właściciela stanowi naruszenie prywatności i jako takie powinno zostać ukarane. Nowego pozwu francuski wymiar sprawiedliwości jednak nie miał zamiaru rozpatrzyć tak szybko, jakby spodziewał się tego stary Al-Fayed. Wtedy ojciec zmarłego tragicznie Dodiego oskarżył państwo francuskie o opieszałość – i wygrał. Tym samym Al-Fayed odniósł pierwsze – i chyba jedyne jak dotąd – moralne zwycięstwo nad grobem opłakiwanego syna.
Miliarder Al-Fayed walczy na wielu frontach, przede wszystkim ma porachunki z Koroną Brytyjską. Kiedyś odmówiono mu obywatelstwa brytyjskiego, no i – o czym jest całkowicie przekonany – Anglicy zabili mu syna (aby nie dopuścić do mezaliansu).