Archiwum Polityki

Ministerstwo Finansów kontratakuje

Ustawa o wolności gospodarczej obowiązuje ledwie od soboty, ale już wiadomo, że urzędnicy Ministerstwa Finansów zrobią wszystko, żeby niektóre jej zapisy zbojkotować, a najlepiej zmienić. Nie są bowiem w stanie pogodzić się z faktem, że właściciele firm mogą teraz zwrócić się do urzędu skarbowego o interpretację przepisu i – jeśli się do niej zastosują – nie będą ukarani. Do tej pory takie zagrożenie istniało. Wiele przedsiębiorstw padło, a ich pracownicy stracili pracę, ponieważ jedna kontrola skarbowa uznała, że przestrzegają prawa podatkowego, ale następna, po roku czy dwóch, miała w tej kwestii zdanie odmienne. Konsekwencje finansowe niejasnego, wieloznacznego lub wręcz absurdalnego przepisu zawsze ponosił podatnik.

Nowa ustawa czyni nas mniej bezbronnymi. Urzędnicy fiskalni obawiają się, że tysiące ludzi (o interpretację przepisów mogą zwracać się także osoby fizyczne) zasypią teraz urzędy skarbowe lawiną próśb o wyjaśnienie i będą oni mieli pełne ręce roboty. Dla obywateli pisemna interpretacja jest bowiem polisą ubezpieczeniową. Z Ministerstwa Finansów dochodzą więc pomruki, że za interpretację trzeba będzie płacić (co byłoby kolejnym podatkiem), a wkrótce fiskus uczyni realizację tego zapisu i tak niemożliwą, gdyż wprowadzi odpowiednie zmiany w ordynacji podatkowej.

Gotowość majstrowania przy ustawie o wolności gospodarczej jest tym bardziej zdumiewająca, że przedstawiciele MF z uporem godnym lepszej sprawy blokują nowelizację ustawy o VAT. Obowiązuje ona od pierwszego maja i jest pełna ewidentnych bubli, których nie da się zwalić na Brukselę (urzędnicy każdą bzdurę chętnie tłumaczą wymogami UE). Dlaczego śpioszki niemowlęce z dzianin obłożone są 7-proc. stawką VAT, a z tkanin – 22-proc.? Dlaczego stawka tego podatku na okna może być różna w zależności od zastosowanej interpretacji przepisu?

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Komentarze; s. 18
Reklama