Za wykorzystanie stanowiska do zdobycia mieszkania w Warszawie nikt jeszcze nie stanął przed sądem. Niektóre ze spraw trafiają nawet do prokuratury, ale na tym się zazwyczaj kończy. Najczęściej nie mówi się zresztą o łamaniu prawa, ale o naginaniu procedury, nieprawidłowościach, uchybieniach.
Za te nieprawidłowości urzędnicy nie ponoszą odpowiedzialności służbowej (kończy się na upomnieniu), politycy zaś – odpowiedzialności politycznej. Kandydują do jednej gminy, potem do innej, do powiatu, sejmiku wojewódzkiego, pięciostopniowy stołeczny samorząd daje dużo możliwości.
Najwięcej wątpliwości budzi wciąż specjalna pula prezydenta stolicy. Obejmuje ona 3 proc. mieszkań komunalnych zwalnianych w gminie Centrum. Mieszkania dostają osoby, których przypadek zostanie uznany za „szczególny, uzasadniony ważnymi względami społecznymi lub ważnym interesem miasta”. Znana z waleczności radna Rady Warszawy Julia Pitera zaskarżyła uchwałę o trzech procentach do Naczelnego Sądu Administracyjnego, jako naruszającą konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa. Bezskutecznie.
Likwidację puli zapowiadał zaraz po objęciu stanowiska prezydent Warszawy Paweł Piskorski. W ubiegłym roku Piskorski unieważnił decyzje władz Śródmieścia, które przyznały mieszkania komunalne dwóm prokuratorom, naczelnikowi wydziału w resorcie sprawiedliwości i radnemu ZChN Andrzejowi Smirnowowi, argumentującemu, iż nie ma gdzie mieszkać ze swoją nową żoną.
Piskorski często powtarzał, że pula to najgorszy ze sposobów gospodarowania mieszkaniami. Wiosną po raz pierwszy podczas swego urzędowania sam sięgnął po lokale z puli, lada dzień mieszkania komunalne decyzją prezydenta dostanie 25 wyznaczonych przez komendanta stołecznego policjantów i 5 strażaków. Do tej pory fachowcy uznani za potrzebnych miastu dostawali mieszkania na stałe, a z pracy mogli odejść choćby następnego dnia.