Archiwum Polityki

Kolegia wyprowadzić

Kolegia do spraw wykroczeń, uznane za relikt stalinowskiej przeszłości, odchodzą w niebyt. Ich funkcję od 18 października przejmują sądy. Dotąd rozpatrywały 300 tys. spraw rocznie, teraz – z wykroczeniami – będą miały ich trzy razy tyle. Zamiast lepiej, może być gorzej. A na pewno będzie dużo dłużej.

Wbrew rozpowszechnionej opinii podział na przestępstwa należące do właściwości sądów oraz mniejszego kalibru przewiny, czyli wykroczenia rozpatrywane w trybie pozasądowym, nie był przymusowym importem zza wschodniej granicy. Po wojnie w sprawach o wykroczenia stosowano przepisy z 1928 r. – kary wymierzali starostowie, a właściwie działający w ich imieniu referenci do spraw wykroczeń. Od ich decyzji ukarany miał prawo odwołać się do sądu. Dopiero w 1951 r. orzecznictwo w sprawach o wykroczenia przekazano z rąk urzędnika, który ferował wyroki jednoosobowo, w ręce ludu, mającego decydować kolegialnie w trzyosobowych składach. Powołane wówczas do życia kolegia usytuowano przy radach narodowych, a ludowych sędziów wyłaniano spośród osób typowanych przez zakłady pracy oraz organizacje społeczne.

W środowisku prawniczym funkcjonuje anegdota, jak to jedno takie świeżo upieczone kolegium przejęło się swoją rolą i skazało delikwenta za zdradę małżeńską na powieszenie. Skazaniec zamknięty w chlewiku oczekiwał końca, kiedy szczęśliwie któryś z kolegiantów przypomniał sobie, że przed egzekucją przysługuje prawo łaski. Dzięki temu sprawa wyszła na jaw, a cudzołożnik ocalił życie.

Sędziowie z reguły nie mieli wysokiego mniemania o poziomie tego społecznego orzecznictwa, w którym przeważali ludzie nie tylko bez aplikacji sędziowskiej, ale i prawniczego wykształcenia. Jednak z drugiej strony do kolegiów trafiały sprawy proste, których rozpatrzenie nie wymagało znajomości wszelkich niuansów prawa. A to ktoś publicznie zwymyślał sąsiadkę. Jakiś obywatel nie upilnował krowy, na czym ucierpiało cudze pole. Inny po pijaku siusiał w centrum miasteczka i jeszcze się upierał, że jemu wolno, bo on to miasteczko odbudowywał z ruin. Drobne kradzieże, sprawy przeciw tzw. pasożytom uchylającym się od pracy oraz sprzedawczyniom ukrywającym towar przed klientami – wszystko to trafiało do kolegiów.

Polityka 41.2001 (2319) z dnia 13.10.2001; Kraj; s. 32
Reklama