Archiwum Polityki

Dwie wieże, dwaj bracia

Strach popycha ludzi w ramiona obłędu. Nie znaczy to, że są już obłąkani. Gdy rozpada się świat, szuka się koła ratunkowego. Choćby w przepowiedniach sprzed wieków pióra Nostradama. Ale po ataku na Amerykę nie próżnują też głosiciele spiskowej teorii dziejów. Ci są groźniejsi.

Nostradama jest za co podziwiać. Mądrze walczył z dżumą, mnóstwo podróżował, znał języki, obserwował niebo jak astronom, miał dar odszyfrowywania egzotycznych alfabetów, zaczytywał się Dantem i greckimi tragikami, stworzył zaczątki przemysłu kosmetyków („eliksiry młodości”). Był człowiekiem renesansu, wszystko go ciekawiło, wszystkiego dociekał, nie chciał się zamykać w szufladce jasnowidza. Ale potomność go w niej zamknęła. Z życia i dzieła szesnastowiecznego humanisty i lekarza Michela Nostre-Dame (bo tak się naprawdę nazywał Nostradamus) zapamiętano zbiór jego przepowiedni przyszłości, „Centuries astrologiques”, po raz pierwszy wydany drukiem w roku jego śmierci – 1555.

„Centurie” Nostradama przez wieki wywoływały u czytelników rumieniec fascynacji. Zwłaszcza w momentach historycznych kryzysów. Sam Goethe pisze w „Fauście”: „Czyż tajemniczą ręką Nostradama skreślona księga nie starczy ci sama za towarzysza i przewodnika?” Nic dziwnego, że po ataku na Amerykę na księgarnie nowojorskie naparł tłum, a książkę wymiotło z półek. Lotem internetowej błyskawicy rozeszła się bowiem wieść, że francuski astrolog sprzed pięciu wieków przepowiedział dramat na Manhattanie. Przepowiedział? Ludziom w szoku nie ma co perswadować, że wpadli w pułapkę paranoi. Gdy pęka logika świata, w którym dotąd czuli się bezpiecznie, nie kwapią się słuchać sceptyków. Oni potrzebują czegoś, co przywróci im poczucie sensu – wszystko jedno jakiego.

Futurystyczne proroctwa Nostradama – dziesięć serii po sto czterowierszy („kwartyn”) każda – mają tyle wydań w tylu językach, że już choćby z tego powodu wymagają wielkiej ostrożności interpretacyjnej.

Polityka 41.2001 (2319) z dnia 13.10.2001; Społeczeństwo; s. 84
Reklama