Od początku lat 90. byliśmy świadkami bezprecedensowego rozwoju sektora szkolnictwa wyższego w Polsce. W parze z sukcesem ilościowym nie szła jednak wysoka jakość kształcenia.
Przybywało w Polsce szkół, a w konsekwencji rósł wskaźnik skolaryzacji, czyli stosunek liczby studiujących w wieku 19–24 lata do ogólnej liczby osób w tym wieku. Od 12,9 proc. na początku lat 90. skoczyliśmy do ok. 50 proc. w ubiegłym roku. Młodzież zyskała szeroki dostęp do edukacji, jednak głównie odpłatnej.
Masowości studiów nie dało się pogodzić z ich wysokim poziomem. Cenę za to częściowo zapłacili zdolni i ambitni studenci (dla których nauka na zaniżonym poziomie jest rozczarowaniem, stratą czasu i pieniędzy), a częściowo te uczelnie, które nie chciały zrezygnować z wysokich wymagań wobec samych siebie i wobec kandydatów.
Polityka
22.2006
(2556) z dnia 03.06.2006;
s. 64