Archiwum Polityki

Jak Feniks ze złomu

Sonda kosmiczna Feniks pomyślnie wylądowała na Marsie. Teraz wszyscy niecierpliwie czekają na pierwsze wyniki badań. Czy pomogą one rozwiązać wątpliwości dotyczące życia na tej planecie?

Siedem minut. Przetrwać ostatnie siedem minut. Kontrolować puls. Oddychać głęboko, rozluźnić krawat, nie zadławić się kawą. Dla kontrolerów lotu marsjańskiej sondy Feniks i dla kierowników tej wyjątkowej misji, która rozpoczęła się w sierpniu ubiegłego roku, ostatnie minuty przez lądowaniem na Czerwonej Planecie były prawdziwą gehenną. Na nogach byli od samego świtu. – Całe to oczekiwanie doprowadza mnie do szaleństwa, przywykłem do działania – mówił podczas konferencji prasowej poprzedzającej lądowanie Peter Smith z University of Arizona w Tucson w USA, szef naukowy przedsięwzięcia. Nerwowość uzasadniona. Tylko co trzecia z 37 przeprowadzonych dotychczas misji na Marsa skończyła się sukcesem. W tej dziedzinie ludzkość ma za sobą żenujące wręcz porażki. Feniks wyznacza być albo nie być dla badań Marsa w najbliższym czasie.

Sonda weszła w atmosferę Czerwonej Planety w niedzielę o 16.46 czasu arizońskiego (czyli już w poniedziałek o 1.46 w Polsce). Co prawda powłoka gazowa Marsa nie jest nawet w setnej części tak gęsta jak ziemska (choć sama planeta jest tylko połowę mniejsza od naszej), ale i tak stawiała piekielny opór. Rozgrzana plazma otoczyła Feniksa. Gdyby nie osłona w kształcie stożka, w ułamku sekundy zamieniłby się w kulę ognia i, wbrew nazwie, już się nie odrodził. Trzy i pół minuty później miał otworzyć się spadochron. Podczas żadnej z poprzednich misji nie czyniono tego tak wcześnie. W centrum naukowym misji w Tucson na kilkadziesiąt sekund zapadła cisza. Dopiero kiedy z orbity Marsa nadeszła wiadomość, że operacja zakończyła się sukcesem, naukowcy i inżynierowie, ich żony i mężowie, matki i ojcowie, babcie i dziadkowie, dzieci i wnuki, ciocie i wujkowie, przyjaciele i dziennikarze, całe kilkusetosobowe, wielonarodowe towarzystwo odetchnęło z ulgą.

Polityka 22.2008 (2656) z dnia 31.05.2008; Nauka; s. 102
Reklama