Klasyki Polityki

Morze jak w telewizorze

Czy Polak jest turystą stadnym?

Rozmowa z dr. hab. Krzysztofem Podemskim, socjologiem, o tym, gdzie (i dlaczego właśnie tam) spędziliśmy wakacje.

JOANNA PODGÓRSKA: – Pewien warszawski taksówkarz pytany, dlaczego wybiera na wakacje najbardziej zatłoczone miejsca, stwierdził, że gdy pojedzie tam, gdzie jest pusto, ma poczucie, że znalazł się nie tam, gdzie trzeba. Latem Kaszuby były pustawe, na Mazurach – tyle o ile, a nad Bałtykiem człowiek na człowieku. Czy Polak jest turystą stadnym?
KRZYSZTOF PODEMSKI: – Niestety, trzeba zacząć od truizmu: turyści są różni. Brytyjski socjolog John Urry wyróżnia dwa typy doświadczenia turystycznego. Spojrzenie romantyczne jest związane z kontemplowaniem przyrody, cieszeniem się ciszą, wyszukiwaniem miejsc szczególnych. To spojrzenie właściwe jest częściej elitom. Przypisywano je arystokracji, mieszczaństwu. Potem na scenę wkracza klasa robotnicza, a wraz z nią spojrzenie kolektywne, zbiorowe. W nim liczy się życie towarzyskie, zabawa, atrakcją stają się sami ludzie, czyli inni turyści.

Czyli dużo znaczy dobrze?
Tak i ma to racjonalne uzasadnienie. Wyobraźmy sobie londyńską Oxford Street bez tłumu przechodniów. To oni nadają sens i znaczenie temu miejscu. Podobnie zakopiańskim Krupówkom. A co do polskich plaż, w większości jeżdżą tam ludzie, u których dominuje spojrzenie kolektywne. Australijski antropolog Malcolm Crick stwierdził, że ludzie szukają przede wszystkim czterech „s”: sun, sea, sand i sex. I plaża wszystkie te warunki spełnia. Umożliwia nam oglądanie całej masy przedstawicieli płci odmiennej w sposób, który zazwyczaj w naszych warunkach kulturowych jest mało możliwy. Do tego dochodzi element, jakim jest bywanie, wypada pokazać się w pewnych miejscach.

Polityka 35.2007 (2618) z dnia 01.09.2007; Kraj; s. 35
Oryginalny tytuł tekstu: "Morze jak w telewizorze"
Reklama