Ewa Winnicka: – Na czym polegać powinna polityka rodzinna w nowoczesnym państwie?
Leszek Bosek: – W państwach europejskich polityka rodzinna opiera się na trzech filarach: podatkowym, socjalnym (zasiłki) oraz rozwiązaniach wspierających udział kobiet w rynku pracy. W Polsce mamy zupełnie przyzwoite rozwiązania prawne dotyczące rynku pracy, bardzo rozbudowane świadczenia socjalne, a niemal całkowicie brakuje nam rozwiązań podatkowych, jeśli nie liczyć symbolicznej ulgi w wysokości 120 zł, którą uchwalił rząd Kazimierza Marcinkiewicza, a która będzie obowiązywać od przyszłego roku. O tej uldze nikt nie mówił głośno, bo prawdę mówiąc, ze względu na swój rozmiar, ośmiesza ona ideę polityki rodzinnej. Myślę, że to, czego najbardziej potrzebujemy, to przemyślany system podatkowy, uwzględniający koszty utrzymywania dzieci.
Dziś polskie państwo stosuje zasadę podwójnego opodatkowania rodziny: po pierwsze – opodatkowuje dochód rodziców, także ten, który musi być przeznaczony na wychowanie dziecka, po drugie – opodatkowuje koszty konsumpcji dziecka nawet w zakresie koniecznym do jego przeżycia. W najgorszej sytuacji podatkowej są rodzice, którzy zdecydowali się na większą liczbę dzieci, na przykład je adoptując. Efektywne opodatkowanie tych rodzin jest najwyższe, co jest paradoksem.
To dyskryminacja?
Rozumiejąc dyskryminację tak, jak rozumie ją Trybunał Konstytucyjny – jako równe traktowanie nierównych – trzeba uznać, że rodzice wychowujący dzieci są dyskryminowani w sferze podatkowej. Płacą bowiem przy podobnym dochodzie i podobnym standardzie życia znacznie więcej podatku niż osoby niewychowujące dzieci.
Jak to się ma do konstytucji?
Jest to sprzeczne z konstytucją, która nakazuje państwu nie tylko nie przeszkadzać w zakładaniu rodziny, ale pomagać rodzinie.