Archiwum Polityki

Życie jak w powieści

Przyczyna śmierci? – Życie. Kto jak kto, lecz Maria Gordon-Smith umiała żyć tak, by utrwalić się na kliszach pamięci. Tych, którzy ją znali. Tych, co z dystansu widzieli w bogactwie jej biografii potwierdzenie opinii, że Polska jest krajem płaczliwych mężczyzn i wspaniałych kobiet, wychylonych z kart przygodowych powieści.

Pora jednak zacząć od początku. A więc od lat trzydziestych ubiegłego wieku. Lat dzieciństwa panny Broniewskiej, nazywanej „jedynaczką króla cukru”. Bo też jej ojciec nie podzielił losu wielu zadłużonych przedstawicieli swojej sfery. Odnalazł się świetnie w rzeczywistości II RP. Postawił na eksport cukru z buraków do Europy. Należało do niego siedem cukrowni. W tym Garbów w Lubelskiem, cudo ówczesnej techniki. Nieopodal w Przybysławicach w jednorodzinnym pałacyku angielska guwernantka dbała o edukację panienki. A guwernantka francuska o poszerzanie jej horyzontów i dobór lektur. W Przybysławicach i w warszawskim pałacyku Mieczysława Broniewskiego bywała elita polityczna i artystyczna: cukrownik wspierał teatry i rodzimą kinematografię. Niektórych gości zapraszano tylko raz: obowiązywała selekcja negatywna.

Wsparty na solidnych fundamentach finansowych świat runął we wrześniu 39 roku. Broniewscy (w dwóch Chevroletach) przekroczyli most w Zaleszczykach: głowa rodu znalazła się na czarnych listach gestapo. Rumunia, Bukareszt i następny etap emigracyjnej tułaczki – Paryż. Po zajęciu Francji przez Niemców ucieczka do tzw. Wolnej Strefy. Ostrzeżenie, że gestapo nadal szuka inżyniera Broniewskiego. Wtedy pozostało już tylko schronienie w alpejskich wioskach, gdzie życie było „szalenie prymitywne i biedne”.

Polityka 10.2009 (2695) z dnia 07.03.2009; Groński; s. 97
Reklama