Klasyki Polityki

Namaste, czyli o Szerpach, turystach i dolarach

Lukla. Turysta przegrywa zakład z miejscowym tragarzem. Himalaista nie zdołał podnieść ładunku. Lukla. Turysta przegrywa zakład z miejscowym tragarzem. Himalaista nie zdołał podnieść ładunku. Grzegorz Press / Polityka
Wszystkie trzy puby w nepalskim Namche Bazaar (3450 m n.p.m.) serdecznie witają hippisów. Nad stołami bilardowymi kiwają się brodacze z Europy i Ameryki, ich dziewczyny tańczą boso przy Pink Floydach i Dylanie. Do głowy uderza ciśnienie i haszysz.
KatmanduGrzegorz Press/Polityka Katmandu

W tym towarzystwie ubrani w marynarki Szerpowie wyglądają na poważnych ludzi interesu. Rozdają wizytówki z adresami internetowymi i numerami swoich telefonów satelitarnych. Góra czy dół – pytają zasadniczo.

Szerpowie to góralskie plemię, a Namche Bazaar to ich stolica po nepalskiej stronie Himalajów. To ostatnie miasto na drodze w rejon Mount Everestu, ostatnie kramy z górskim ekwipunkiem, koszary wojskowe, telefon, targ bydła, kawiarenki internetowe. Kiedyś Szerpowie handlowali z Tybetem, ale w ich życie wmieszała się polityka; w 1950 r. Chiny napadły na Tybet – Szerpom i ich rodzinom zajrzała w oczy bieda. Na szczęście w tym samym czasie Nepal postanowił zarabiać na Himalajach. Szerpowie przekwalifikowali się na górskich przewodników dla turystów. Pod koniec lat 60., w ślad za profesjonalnymi wspinaczami, przyjechało do Nepalu pierwsze pokolenie hippisów. Szukali spokoju gór, wolności, ezoteryki i haszyszu – płacili dolarami. Od tej pory, mimo trwającej od 10 lat wojny domowej, kilku przewrotów pałacowych i, jak ostatnio, rewolucji polegającej na pozbawieniu króla jego boskiej pozycji – funkcjonuje w Nepalu nienaruszalny układ biznesowy: Szerpa – turysta – dolar.

Namaste, góra czy dół, pytają Szerpowie. Mają na myśli kierunek, w którym udadzą się z Namche Bazaar potomkowie hippisów. A namaste znaczy witaj.

Namche

To tylko kilka uliczek i kilkadziesiąt domów położonych na stromym zboczu, ale ruch tu jak w metropolii. Każdy ma coś do załatwienia – pieniądze do wydania i do zarobienia. Z północy, od strony Tybetu, schodzą z gór karawany jaków objuczonych nowiutkim ekwipunkiem dla wspinaczy. Same superwytrzymałe tkaniny – nie przepuszczają wiatru, wody, zimna ani gorąca.

Polityka 28.2006 (2562) z dnia 15.07.2006; Na własne oczy; s. 100
Reklama