Wystarczyło kilkanaście dni z temperaturą o kilka stopni wyższą niż zwykle, żeby praktycznie stanął transport samochodowy, krowy nie miały co jeść, a rolnicy wielu regionów żeby zaczęli domagać się ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, bo wtedy można liczyć na odszkodowania i rekompensaty, żądać umorzenia czynszu lub podatków rolnych. Wystarczyło kilka stopni więcej, żeby zwiększone zapotrzebowanie na energię elektryczną pozbawiło prądu jedną trzecią kraju. Żeby w wielu miejscowościach zabrakło wody i wprowadzano tam zakazy podlewania ogródków. Pobity został też smutny rekord: 9 lipca policja odnotowała aż 25 utonięć. Wszystko wskazuje też na to, że również rekordowo tragiczny będzie cały rok: od początku maja do 12 lipca utonęło już 296 osób (w całym 2005 r. – 323 osoby, w 2004 r. – 231 i w 2003 r. – 300 osób). A przed nami jeszcze kawał lipca, cały sierpień i wrzesień.
Fatalny jest także wpływ wysokich temperatur na polityków. To właśnie w czasie upałów wymyślili oni europejski nakaz aresztowania autora satyrycznego, na niemiecki sposób, tekstu o prezydencie Lechu Kaczyńskim w mało znanej gazecie „Die Tageszeitung”. To wówczas, gdy mózg lasuje upał, wicepremier Roman Giertych wpadł na antywychowawczy pomysł, aby objąć amnestią uczniów, którzy nie zdali matury.
Przepowiednie
Wiosną, gdy ciągle mieliśmy zimę, nic nie zapowiadało czerwcowo-lipcowych upałów. Media prognozowały mokre lato, powołując się m.in. na zachowanie mrówek: „Sypią kopczyki z piasku przed wejściem do swoich domków. A to wróży deszcze” – mówił „Gazecie Wrocławskiej” Jerzy Kucharski, geograf. Wysłannicy TVP z kolei obserwowali bociany i doszli do wniosku, że skoro jest młodych boćków więcej niż w latach ubiegłych, to ich duża liczba zwiastuje chłodne lato.