Roman Karkosik wyraźnie lubi cień. Nie kieruje żadną z kontrolowanych spółek. Zadowala się członkostwem w kilku radach nadzorczych. Wrogowie mówią, że w ten sposób chce uniknąć odpowiedzialności. Przyjaciele, że to optymalne biznesowe rozwiązanie.
– Funkcja prezesa pęta człowieka, wymaga spotkań, specyficznej gry – argumentuje jeden z menedżerów. – Karkosik nie lubi rautów, oficjalnych zebrań, broni się przed theatrum, z którego niewiele wynika. Rozmówcy byliby załamani jego bezpośredniością, zrywaniem rozmów. Dzięki temu, że nie jest w zarządzie, może rozwinąć skrzydła, nie widzieć barier, nie bać się zagrożeń.
Jest milkliwy. Na pytania odpowiada krótko i szybko. Nie widać, żeby bogactwo (portfel akcji wyceniany jest na 4 mld zł) rzutowało na jego sposób bycia. Zero pozy. Trochę się tylko krzywi, gdy media ujmują jego awans w efektowną klamrę: „od magazyniera do miliardera”. To pierwsze zajęcie w Spółdzielni Kółek Rolniczych było krótkim epizodem, praktyką tuż po skończeniu Technikum Cukrowniczego w Toruniu.
Naprawdę, jak pisze Ewa Bałdyga, odpowiedzialna za kontakty biznesmena z mediami, „Roman Karkosik rozpoczął swoją przygodę z biznesem w latach 80. Otworzył wtedy w podtoruńskim Czernikowie mały bar. Interes prosperował na tyle dobrze, że wkrótce ruszyła wytwórnia napojów gazowanych. A trochę później powstała firma Karo, produkująca przewody elektryczne. (...) A gdy brakowało surowca do tej produkcji, rozwinął sieć punktów skupu metali. Nie tylko w Polsce. Także w Rosji, Czechach, Bułgarii i na Słowacji”.
Baru już nie ma. Firma Karo – Roman Karkosik działa w Czernikowie do dziś. Zatrudnia 30 ludzi. Wszystkie spółki, które biznesmen kontroluje, dają pracę blisko dziesięciu tysiącom osób.