Budowę pałacu w Lubostroniu ukończono w 1800 r. Polski już nie było, ale jeszcze mogło się wydawać, że tylko na chwilę. Kamienne bazy i głowice kolumn, które tu sprowadzono, przeznaczone były pierwotnie do warszawskiej Świątyni Opatrzności. Rzeźby w portykach: Orzeł i Pogoń, herby Polski i Litwy, to symbol dawnej wielkości; Chronos to refleksja nad przemijaniem; Pszczoły, ówczesne godło Francji, to metafora nadziei związanej z Napoleonem.
Nie deptać po godle
Motyw Orła i Pogoni powtarza się na niezwykłej intarsjowanej posadzce sali rotundowej. Cztery płaskorzeźby na ścianach miały pokazywać momenty polskich przewag nad Niemcami: zwycięstwo pod Płowcami, bitwę pod Koronowem, poselstwo krzyżackie u Królowej Jadwigi, Mariannę Skórzewską wręczającą Fryderykowi II plany budowy kanału bydgoskiego (to moment współpracy). Górą biegnie fresk z procesją ofiarną za ojczyznę. Sala rotundowa była rodzajem narodowego sanktuarium. Tu nie tańczono, nie depcze się wszak po godle. Cały pałac był pełen popiersi i portretów bohaterów narodowych, królów, hetmanów. Bibliotekę ozdabiała niezła kopia pocztu królów polskich Bacciarellego (nie przetrwała wojny).
Legenda łączy ród Skórzewskich z rycerzem, który z Czech przybył do Polski wraz z Dąbrówką, żoną Mieszka I, i otrzymał wieś Skórzewo. Na kartach realnej historii ród zaistniał o wiele później, bo w XVIII w., dzięki Mariannie z Ciecierskich, żonie Franciszka, która wniosła w to małżeństwo nie tylko majątek, ale i aurę wielkiego świata. W chwili ślubu miała niespełna 14 lat. Jak wspominają w pamiętnikach współczesne jej kobiety, choć była piękna, „z premedytacją zaniedbywała swój wygląd zewnętrzny”. Większą uwagę poświęcała przymiotom ducha i umysłu. Ryszard Nowicki, historyk, autor książki „Skórzewscy.