To, co medycyna nazywa poronieniem, porodem przedwczesnym albo też niepowodzeniem położniczym, dla większości rodziców jest śmiercią dziecka, na które czekali. Mimo wyniesionego na sztandary umiłowania dla życia poczętego w szpitalach wciąż brakuje dla tej śmierci szacunku. Często odbywa się ona w zimnym, szpitalnym naczyniu zwanym nerką.
Pewna Polka poroniła późną ciążę w Holandii. Wyglądało to tak: kiedy lekarze wiedzieli, że dziecka nie uda się uratować, przeniesiono kobietę do osobnej sali. Lekarze delikatnie powiedzieli, co się teraz stanie. Powiedzieli, jak bardzo im przykro. W nocy dostawiono łóżko czuwającemu mężowi. Rano wywołano skurcze. Zawsze któraś z sióstr trzymała kobietę za rękę. Kiedy urodziła żywego synka, położna zapytała, czy chce wziąć go na ręce. Kobieta była w szoku, płakała i odmówiła.
Polityka
31.2006
(2565) z dnia 05.08.2006;
Kraj;
s. 34