Wyszli na scenę ustawioną w zamkowej komnacie, kiedy przestał warczeć projektor PK-35, równolatek filmu, i włączono światło po pokazie. Pełna sala biła im brawo. Mieczysław Kalenik – Zbyszko z Bogdańca, Emil Karewicz – król Władysław Jagiełło, Barbara Horawianka – służka zakonna, Mirosława Garlicka – montażystka i Zbigniew Kuźmiński – drugi reżyser. Na pustym krześle leżała róża dla nieżyjącego Aleksandra Forda.
O tym, że Mieczysław Kalenik został Zbyszkiem z Bogdańca, zdecydował przypadek. Któregoś dnia w Spatifie świeżo upieczonemu aktorowi przyglądało się w milczeniu kilku starszych panów siedzących przy sąsiednim stoliku. Wreszcie jeden z nich podszedł i przekazał Kalenikowi, że pan Ford chciałby z nim rozmawiać. – Czy pan jest aktorem? – zapytał Ford.
Zdjęcia na planie „Krzyżaków” rozpoczęły się w sierpniu 1959 r. od sceny spotkania Zbyszka z niedźwiedziem w leśnej głuszy. Fotografia na malborskiej wystawie pokazuje, jak przebrany za misia aktor naciera na Kalenika. Niedźwiedź nosi chińskie trampki. Na innym zdjęciu ujawnia się złamana noga Zbyszka. Publika nigdy nie miała się dowiedzieć, że główny amant pół filmu grał z nogą w gipsie. W dniu premiery, zamiast być z narodem na polach Grunwaldu, Zbyszko z Bogdańca promował film w Moskwie na wyraźne życzenie władz.
Błyskawicznie Kalenik stał się kimś, kogo dzisiaj nazwano by bohaterem popkultury. – Miałem swoje 5 minut – mówi Mieczysław Kalenik, dziś na emeryturze. Po sukcesie w roli Zbyszka zniknął z ekranu. Grał w Teatrze Polskim. Odtwarzany przez Leona Niemczyka Fulko de Lorche, który przez pomyłkę szukał w Polsce Saracenów, zaznacza swoją obecność na wystawie w Malborku strojem i czarną peruką z grzywką.