Miłość, zdrada, bieda, dobrobyt, ciężka praca i lata nieróbstwa. W tej opowieści jest wszystko. I nie jest to historia o księciu i kopciuszku, tylko o techniku kopalnianym i urzędniczce bankowej.
Kiruna leży 250 km na północ od koła podbiegunowego. Miasto żyje z rudy – jednej z najszlachetniejszych rud żelaznych na świecie. W okresie największej prosperity lat 60. z samych opłat za kolej wypożyczaną przez państwo kopalni Szwecja utrzymywała całą swą sieć kolejową. Nawet dziś, kiedy popyt na rudę na świecie się zmniejsza, bajecznie piękną trasę z Kiruny do norweskiego portu morskiego w Narwiku przemierza dziennie od 12 do 20 pociągów przewożących od 50 do 100 tys. ton rudy.
Argentyńskie tango Hans i Kerstin zobaczyli pierwszy raz trzy lata temu na pokazie w domu ludowym. Taniec wzbudził w obojgu ciekawość rzadką w tak podeszłym wieku. Po pokazie zapisali się na kurs tanga i ku zdumieniu rodziny i przyjaciół wytrwali na nim do końca. Fakt, że wytrwali, rzeczywiście zdumiewa, gdy się ich zna bliżej. Ta kochająca się na zabój para słynie w swym środowisku z zajadłych sporów. O wszystko: od pogody poprzez politykę do spraw intymnych. W jednym się tylko zgadzają już od bardzo dawna. Że są dla siebie nawzajem najlepszym, co ich spotkało w życiu.
Poznali się 62 lata temu. Ojcowie pracowali w kopalni, rodziny klepały biedę. Na wykształcenie wszystkich dzieci w wielodzietnych domach pieniędzy nie starczało. Mimo to oboje otrzymali podstawowe i średnie wykształcenie. Potem Hans poszedł do terminu u stolarza, a Kerstin do biura w urzędzie podatkowym. Wypatrzyli się mając po 15 lat. Po dwóch latach znajomości Hans oświadczył się Kerstin. Do dziś mówi ze wzruszeniem, że wygrał największy los na loterii.
Kerstin tango spodobało się bardzo. Hansowi mniej. Po kursie w Kirunie staruszka zaczęła planować wspólną podróż do oddalonego o 1500 km Sztokholmu, gdzie są lepsi nauczyciele.