Archiwum Polityki

Kroniki wstydliwych pragnień

Polską literaturę homoerotyczną cechowała niechęć do nazywania rzeczy po imieniu, subtelność, dyskrecja i metaforyczność. Zmienia się to dopiero ostatnio.

Nurt gejowsko-lesbijski w polskiej literaturze pojawił się około 2000 r. i rozwija się prężnie. Wcześniej jego głównym reprezentantem był Jerzy Nasierowski, aktor i pisarz, który ze względu na więzienną przeszłość doczekał się nawet miana polskiego Geneta. Autor „Zbrodni i...” oraz trylogii „Nasierowski, ty pedale, ty Żydzie”, „Nasierowski, ty antychryście”, „Nasierowski, ty...” został nawet nazwany przez Jerzego Urbana Pierwszym Pedałem III RP.

Na progu IV RP sporą popularność zyskał Michał Witkowski. Stało się tak za sprawą głośnej powieści „Lubiewo”, nie bez nostalgii opisującej środowisko (excusez le mot) ciot i pedałów w złotych czasach PRL. Czytelnik zostaje wprowadzony do rządzącego się własnymi prawami homoseksualnego getta, niemal zupełnie pozbawionego kontaktu ze światem zewnętrznym. Nic nie zostanie mu oszczędzone – będzie mógł obejrzeć sobie wszystko i jeszcze więcej, od sztucznych kwiatków w mieszkaniu podstarzałej męskiej pary, przez branżową plażę, aż po pisuar na pikiecie.

W skrajnie odmiennej poetyce utrzymana jest powieść Bartosza Żurawieckiego „Trzech panów w łóżku nie licząc kota” – wygładzony i wyjątkowo estetyczny portret środowiska zamożnych gejów z dużego miasta. Wrażenia gładkości nie zacierają nawet opisy skomplikowanego życia erotycznego bohaterów. Powieść Żurawieckiego, o wiele mówiącym podtytule „Romans pasywny”, mimo podejmowanych przez autora prób wprowadzenia elementów „inteligenckich” – jak wplecione w narrację wzmianki o „Śmierci w Wenecji” Tomasza Manna czy o Schubercie i Bartóku – niebezpiecznie zbliża się swą stylistyką do romansów Katarzyny Grocholi.

Znak czasu to także eksplozja literatury dotyczącej HIV/AIDS (często zresztą sztucznie napędzana przez konkursy i teksty pisane na zamówienie).

Polityka 38.2006 (2572) z dnia 23.09.2006; Kultura; s. 68
Reklama