Pierwsza zorganizowana i systematyczna grabież naszych archiwaliów przypada na rok 1655 i następne lata, które za sprawą Sienkiewicza zyskały miano „Potopu”. Szwedzi wywieźli wówczas nie tylko część posadzek oraz marmurowe odrzwia z zamków królewskich w Warszawie i Krakowie, jak również kilkanaście tysięcy książek, ale i wiele skrzyń z archiwaliami. Już współcześnie zaczęto się domagać zwrotu tych akt, wpisując odpowiednie postanowienia do aktu kapitulacji załogi szwedzkiej w Warszawie (z 1 lipca 1656 r.) oraz do postanowień traktatu pokojowego w Oliwie (1660), ale odzyskano tylko część naszych zbiorów. Nic więc dziwnego, iż polskie ekspedycje naukowe, jakie odwiedzały Szwecję w XIX i XX stuleciu, znajdowały tam wiele cennych dokumentów. Lwia ich część powróciła do nas w 1955 r. i następnych w wyniku tak zwanej kwerendy szwedzkiej, ale jedynie w postaci mikrofilmów, przechowywanych dziś w warszawskim Archiwum Głównym Akt Dawnych.
Gdzie szukać
Polscy archiwiści przygotowują – zaakceptowany przez Radę Europy – pionierski i pilotażowy program, którego angielska nazwa brzmi „Reconstruction of the Memory of Poland”. Nie zakłada on w najmniejszym nawet stopniu rewindykacji tych zbiorów archiwalnych, które znalazły się poza naszymi granicami. Postuluje jedynie ich rejestrację, a następnie sprowadzenie do kraju w postaci kserokopii czy mikrofilmów względnie mikrofisz. Nie będzie to rzeczą łatwą, o czym sam się przekonałem pisząc syntezę dziejów emigracji ariańskiej, jaka nastąpiła po ich wygnaniu z Polski w 1658 r. Okazało się bowiem, iż znaczna część materiałów znajduje się w Szwecji, ówczesnym Siedmiogrodzie (dziś część Rumunii) i w Holandii.
Co nie zmienia faktu, iż najwięcej polskich archiwaliów znalazło się w zbiorach państw, które wspólnym a złowrogim wysiłkiem wymazały Rzeczpospolitą z politycznej mapy Europy.