Pisarstwo Andrzeja Żuławskiego można lubić albo nie lubić. Jest to oczywiście idiotyczny truizm, gdyż wszystko można lubić albo nie. Ale w przypadku twórczości Żuławskiego ma on (ówże truizm) pewien niespodziewany i specyficzny sens. Otóż wydawałoby się, że Żuławski robi wszystko, żebyśmy go nie polubili. Wsadza paluch w skaleczenia i wierci. Nie jest to być może nadmiernie oryginalne. Był już taki facet, który kazał świętemu Tomaszowi dotykać swoich ran, żeby się przekonał o realności zdarzeń.
Polityka
21.2001
(2299) z dnia 26.05.2001;
Stomma;
s. 106