Od bankietu po festyn, od szkolenia po wojnę paintballową. Zawód event managerów, czyli specjalistów od organizacji imprez, stał się tak modny, jak rozległy jest ich repertuar. Pozwalamy więc sobie spolszczyć i iwent, i iwentowca.
W maju tego roku Monika Krusiewicz, specjalistka od PR z agencji InDreams, założyła grupę internetową, skupiającą osoby zajmujące się zawodowo iwentami. Grupa Event Manager funkcjonuje w ramach większej internetowej społeczności GoldenLine, która ma pomagać w rozwoju kariery. Raz w miesiącu iwentowcy z GoldenLine spotykają się w realu, by pogadać, wymienić doświadczenia i dowiedzieć się czegoś ciekawego od zaproszonych na tę okoliczność specjalnych gości. Monika Krusiewicz ma nadzieję, że w ten sposób uda się skonsolidować branżę i być może powołać stowarzyszenie, które zajmie się ochroną interesów zawodowych, opracuje kodeks etyki i pomoże początkującym.
A jest co robić, bo nie każdy iwentowiec umie przeprowadzić dobrą prezentację dla klienta, odpowiednio przygotować się do przetargu i nie każdy wie, jak radzić sobie z nieuczciwym klientem.
Czym się to różni od balangi
Na wrześniowe spotkanie przyszło kilkadziesiąt osób. W większości młodzi ludzie, spora część debiutuje w branży, kilkoro w trakcie poszukiwania pracy. Już na początku dyskusji okazuje się, że jest kłopot ze zdefiniowaniem specyfiki branży, bo przecież iwentem może być wielki koncert plenerowy i promocyjna konferencja prasowa, wyjazd integracyjny do Egiptu i zabawa taneczna po szkoleniach i warsztatach, pokaz mody i uroczysta premiera filmu, piknik, festyn i festiwal. Dyskutanci dochodzą do wniosku, że w każdym przypadku iwentowiec jest przede wszystkim producentem wydarzenia, podobnie jak mówimy o producencie filmu czy spektaklu teatralnego.