Wiosną film ma wejść na ekrany kin. – I pani bileterka będzie przedzierała bilety, dokładnie tak samo jak na prawdziwe hollywoodzkie produkcje. To nam się w życiu nie śniło – mówią.
Wszyscy mieszkali i w większości mieszkają nadal na osiedlu Piastowskim, nieopodal amfiteatru, w którym kiedyś odbywały się festiwale piosenki radzieckiej. Osiedle zbudowane w epoce wczesnego Gierka jest szare i nudne jak wszystkie takie osiedla w Polsce: dziesiątki takich samych bloków, setki identycznych klatek schodowych, tysiące mieszkań, których wnętrza różnią się tylko drobnymi szczegółami. Z nudów, a potem z pasji zaczęli chodzić do kina, czasem po kilka czy kilkanaście razy na ten sam film. Grzegorz Lipiec, lider i jeden z założycieli grupy, znał na pamięć całą listę dialogową „Wejścia smoka”. Potem próbowali robić coś sami. Kręcili się między blokami z magnetofonem marki Kasprzak i nagrywali sceny z życia osiedla. Gdy kamery wideo stały się dobrem ogólnie dostępnym, postanowili robić filmy.
Wyszła komedia
W 1990 r. nazwali się Sky Piastowskie i pod tym szyldem powstają ich produkcje. Najpierw były to pastisz filmów akcji „Terminator 3” i film sensacyjny „Ruchomy cel”.
– W założeniu to był poważny film sensacyjny – wspomina Grzegorz. – Ale jak go dziś oglądamy, widzimy, że niechcący wyszła komedia. Trochę żenua. Cóż, początki są trudne.
Mimo to zaistnieli w lokalnych mediach. Trafili nawet do „Tok-Szoku” jako blokersi-filmowcy; tacy, którym się chce. Przełomem była dla nich rozmowa z Wojciechem Marczewskim. W Zielonej Górze nie powinno się robić filmów o Nowym Jorku, ale o Zielonej Górze – powiedział, a im otworzyła się w głowie jakaś klapka.