Archiwum Polityki

Zgniłe jajo demokracji

Piszę ten felieton w wielkim pośpiechu, żeby wyprzedzić ulewę sensacyjnych książek, a pewnie i filmów, która spadnie za chwilę na naszą spragnioną sensacji ziemię. Oto objawił się nam nagle Alfred Sirven. Kim jest Alfred Sirven? – Byłym szefem ELF-Aguitaine. Co to jest ELF-Aquitaine? – Jeden z największych koncernów energetycznych na świecie, przynoszący rocznie czystego zysku (dane za 1995 – pierwszy rok po prywatyzacji) 29,7 mld franków, czyli grubo ponad 5 mld dolarów podług ówczesnego przelicznika.

Rzecz w tym, że znaczna część owych miliardów zaczęła się rozwiewać w przestrzeni. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć całego systemu kruczków prawnych i księgowościowych, które dość długo rzecz zaciemniały. Kiedy jednak niedobory sięgnęły... no właśnie – nikt do dzisiaj nie zdołał ustalić precyzyjnej sumy, a szacunki wahają się od 2 do 10 nawet miliardów, stało się jasne, że sprawa musi się sypnąć. Wówczas w ślad za szmalem zniknął również Alfred Sirven.

Oczywiście, sam Sirven nie mógł zachapać więcej (dla mnie by wystarczyło) niż kilkadziesiąt milionów zielonych. Co z resztą? – Nikt nie miał i nie ma najmniejszych wątpliwości, że podobny przekręt nie mógł się odbyć bez udziału, a co najmniej słono opłacaonego przyzwolenia, ludzi siedzących na bardzo, bardzo wysokich stołkach. Ale których? Zrobiło się parę skandali odpryskowych. Toczący się obecnie proces byłego ministra spraw zagranicznych Rolanda Dumasa jest jednym z nich. Jakkolwiek oszałamiałyby nas sumy wymieniane przy okazji jego sprawy, jest to kropla w morzu zaginionych sum. Gdzież są więc pozostali beneficjenci? Osobą, która to wie, choć zapewne też nie wie wszystkiego, jest właśnie Alfred Sirven. To już nie człowiek, ale istna bomba zegarowa.

Polityka 7.2001 (2285) z dnia 17.02.2001; Stomma; s. 98
Reklama