Dwukrotnie w minionym tygodniu kilkudziesięcioosobowe bandy młodych chuliganów napadły na publiczne lokale gdzieś, hen w Polsce.
Doszło do wymiany strzałów z ochroną, do ranienia Bogu ducha winnych ludzi i dewastacji mienia. Policja raz interweniowała, za drugim razem przyjechała za późno, lecz „jest na tropie”.
Nie pierwszy raz zwykli obywatele, a nawet organy ścigania ustępują pola prymitywnym dresiarzom z kijami, obciętym na łyso. Ich przyszłe sprawy sądowe – nawet jeśli do nich dojdzie – mogą skończyć się „z braku dostatecznych dowodów” wyrokami symbolicznymi lub niczym.
Polityka
24.2000
(2249) z dnia 10.06.2000;
Fusy plusy i minusy;
s. 103