Mimo krytyki ze strony Kościoła i przykościelnych ugrupowań UChS próbuje udowodnić, że prawica nie ma monopolu na prawdy wiary. „Uważamy, że miejsce chrześcijan jest po lewej stronie” – mówił na grudniowej konferencji wrocławskiej SLD wiceprzewodniczący UChS Tadeusz Płuziński. „Okres pierwszych doświadczeń z kolegami z SLD mamy już za sobą. Niezdecydowani i nieufni, którzy przestrzegali przed wstępowaniem do SLD, przekonali się, że nie mieli racji” – przekonywał.
Historia Unii jest długa, sięga jeszcze lat pięćdziesiątych. W czasach PRL Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, obok Znaku, Polskiego Związku Katolicko-Społecznego i PAX-u, uprawiało koncesjonowaną politykę w środowiskach okołokościelnych i wśród samej hierarchii. ChSS uchodziło za najmniej wyrazistą, a zarazem najbardziej koniunkturalną wobec PZPR organizację. W 1989 r. zmieniła ona szyld na UChS, a trzy lata później dorzucono do nazwy nowy człon – „Akcja Ekumeniczna”. Kazimierz Morawski, rządzący stowarzyszeniem od dwudziestu lat, poszukiwał nowej formuły istnienia dla swojej organizacji.
Znalazł ją w tematyce ekumenicznej właśnie, mniejszości wyznaniowych i etnicznych, nie rezygnując oczywiście z wyznania katolickiego, choć to zdecydowanie najtrudniejszy front. Przy okazji trafił na swoje zawodowe miejsce. Prezydentowi Kwaśniewskiemu doradza właśnie w dziedzinie mniejszości, w ramach gabinetu głowy państwa. Wyraża się zresztą Morawski o urzędującym prezydencie w takich superlatywach, jakich Kwaśniewski nie usłyszy nigdy nawet od swoich dawnych partyjnych kolegów.
Dobry katolik
Jeszcze w 1993 r. z oświadczeń lidera UChS wynikało, że najbliżej Unii do innych Unii – Demokratycznej, a także do Unii Pracy i ewentualnie PSL.