Jestem uczniem warszawskiego LO im. Traugutta, z pierwszego rocznika, na którym będzie testowana nowa matura. Nikt z nas nie ma pojęcia, jak to będzie wyglądało w praktyce. Syllabusy, dostępne w szkolnej bibliotece, zakrawają na kpinę. Nauczyciele radzą nam, żeby na maturze zdawać jak najwięcej przedmiotów i to w rozszerzonym zakresie, żeby zdobyć jak najwięcej punktów. Jakie to punkty, dokładnie nie wiadomo. Jeśli składa się papiery na trzy uczelnie, a każda wymaga zdawania dwóch przedmiotów, to w drugiej części matury trzeba będzie zdawać sześć przedmiotów. Absurdem jest obowiązkowa matematyka. Ktoś może nie dostać się na studia humanistyczne z powodu złej oceny z całek i różniczek. Matura prowadzi do załamań nerwowych, jest źródłem pieniędzy dla handlarzy amfetaminą.
Witold W. (nazwisko do wiadomości redakcji)
•
Mam być drugim rocznikiem nowej matury, ale nauczyciel historii już zreformował nasze sprawdziany. Aby je zdać, nie jest potrzebne rozumienie tematu i orientacja co do ważniejszych dat i nazwisk, tylko znajomość nic nie wartych szczególików, które trzeba wkuwać. Z języka polskiego oglądałam przykładową analizę porównawczą dwóch wierszy. Jak można coś tak indywidualnego jak interpretacja poezji sprawdzać według ścisłych schematów? Czy wszyscy mamy myśleć i odczuwać tak samo? To się kojarzy z literaturą SF... Co gorsza, nie zgadzam się z tym, co przeczytałam w wymaganych odpowiedziach dotyczących analizy jednego z wierszy, a od tego zależą punkty. Czy sens matury ma polegać na udowodnieniu, że myślimy samodzielnie, czy na tym, że przyswoiliśmy sobie sposób myślenia ludzi, którzy układali pytania? Jak zdać egzamin z historii, skoro w różnych podręcznikach są rozbieżne interpretacje tych samych zdarzeń?