Młodzi ludzie mówią o pigułce, która daje wyjątkowego „kopa”, ale wkrótce przyjemne doznania euforii i przypływu energii ustępują objawom nader przykrym – kołataniom serca, skurczom mięśni, niezwykle wysokiej gorączce, której towarzyszą poty. Niektórzy tylko przypuszczają, iż zetknęli się z tym właśnie towarem, bo tracili świadomość, odczuwali straszny ból z tyłu głowy. Media upowszechniły nazwę „ufo”. Z wyglądu przypomina pastylkę witaminy C, ma żółtawy kolor i owalny przekrój, stąd nazwa. Niektórzy twierdzą, że owalny znak, określany mianem „ufo”, jest odciśnięty na tabletce. Jeszcze inni posługują się nazwami „omega” albo „mitsubishi”, od symboli odciśniętych na pastylkach. Generalnie chodzi o wersje tabletek ecstasy, które dziś być może mają kolor różowy albo niebieski, zupełnie inne symbole i nazwy.
Zdaniem Adama Hęćki, terapeuty z punktu konsultacyjnego Monaru w Gdańsku, tylko niewielki procent młodzieży wie, że ecstasy miewa różny skład chemiczny. A producenci cały czas pracują, by jak najtaniej wytworzyć mieszankę o jak najdłuższym działaniu. To bowiem cenią sobie użytkownicy. Skutki owych eksperymentów czasem mogą być trudne do przewidzenia.
Na plaży w Sopocie zmarł student, spokojny, oceniany pozytywnie. Wcześniej bawił się w Sfinksie, lokalu znanym niegdyś z artystycznych happeningów, a obecnie z dyskotek muzyki techno. Nie wiadomo, co brał i gdzie. W październiku 2000 r. 21-letni stoczniowiec z Gdańska w mieszkaniu kolegi zażył trzy tabletki białego koloru. Nagle poczuł się źle. Pogotowie mogło tylko stwierdzić zgon. Uwagę lekarza zwróciła wysoka temperatura zwłok. W Boże Narodzenie w Gdyni 25-letnia Karolina, pracownica banku, zmarła po powrocie z zabawy w barze koło stadionu Bałtyku.