Archiwum Polityki

Autoportret samotnika

„Jan Lebenstein – dziennik samotnika”, film dok. Andrzeja Wolskiego, TVP 2

„Psychologicznie nigdy nie byłem nastawiony na maszerowanie w jakimś kierunku z całą kompanią. Zawsze szedłem swoją boczną dróżką, która była może dużo skromniejsza, ale była moja jedyna” – te słowa wybitnego, zmarłego przed rokiem, artysty Jana Lebensteina najlepiej tłumaczą tytuł poświęconego mu filmu dokumentalnego – „Dziennik samotnika”. Twórca, dość wcześnie oczarowany poznaną w Luwrze sztuką sumeryjską i babilońską, stworzył swój własny, odrębny malarski świat, który konsekwentnie rozwijał przez kolejne dziesięciolecia. Nie po drodze było mu – o czym zresztą opowiada – z kolorystami, nie po drodze ze sztuką awangardową.

Jeszcze w latach 50. Lebenstein osiedlił się w Paryżu. Nic więc dziwnego, że przez trzy dziesięciolecia był w Polsce twórcą niemal nieobecnym, znanym tylko wąskiej grupie kolegów „po pędzlu” i krytyków sztuki. Praktycznie dopiero po 1989 r. zaczęliśmy go na nowo odkrywać, podziwiać i adorować. Szkoda, że tak późno.

Film Andrzeja Wolskiego jest właściwie rejestracją powstawania jednego obrazu. Zgarbiony Lebenstein powoli, skrupulatnie wypełnia płótno, a przy okazji snuje opowieść. Może najmniej o życiu osobistym, za to wiele o sztuce, swojej twórczości, miejscu artysty w życiu, cywilizacji. Opowiada bez fałszywej skromności, ale też bez cienia megalomanii. Te wyznania to w gruncie rzeczy ciąg prawd – złotych myśli. Oto kilka z nich: „Gdyby ludzie rozumieli o co chodzi mi w moim malarstwie, gdyby wiedzieli, to te obrazy nigdy nie przekroczyłyby progu ich mieszkań”, „Nie można sztuki wyprać z niedomówień i tajemniczości”, „Sztuka nie może być sterylnym laboratorium nudy”, „Malarstwo to grzebanie się w sobie”.

Polityka 23.2000 (2248) z dnia 03.06.2000; Tele Wizje; s. 103
Reklama