Nie jest tak, jak zazwyczaj sądzimy, że feministki niejako z definicji zwalczają pornografię na równi z prawicowymi fundamentalistami, posługując się jedynie nieco inną – choć w istocie zbliżoną do katolickiej – argumentacją o poniżeniu kobiety w pornografii. Działania Alexy Wolf (bohaterki artykułu Tomasza Walata) nawiązują do jednego tylko nurtu w feminizmie amerykańskim, nazywanego feministycznym ruchem antypornograficznym i biorącego swój początek w latach 70. Wtedy to amerykański ruch feministyczny w swym radykalnym odłamie uznał, że prywatność posiada wymiar polityczny i skoncentrował się na przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet w sferach dotąd wyłączonych jako intymne, takich jak życie rodzinne, życie seksualne i właśnie pornografia jako szczególna postać „męskiej” wrażliwości seksualnej.
Wydane wówczas, dzisiaj klasyczne manifesty feminizmu radykalnego, jak choćby książka Susan Brownmiller „Against our Will: Men, Woman and Rape” (1975, Wbrew naszej woli: mężczyźni, kobiety i gwałt) czy Andrei Dworkin „Pornography: Men Possessing Women” (1979, Pornografia: mężczyźni posiadają kobiety), dowodzą, iż żyjemy w „kulturze gwałtu”, która rozpoczyna się i utrwala w pilnie strzeżonych przez moralność mieszczańską prywatnych domach i łóżkach. Najbardziej znanym hasłem feministycznym odwołującym się do frazeologii ruchu antypornograficznego tamtych lat było stwierdzenie Robin Morgan, pisarki i poetki, autorki słynnej książki demaskującej amerykański ruch lewacki New Left (Nowa Lewica) „The Demonic Lover. On the Sexuality of Terrorism” (Demoniczny kochanek. O seksualności terroryzmu): „Pornografia jest teorią, gwałt – praktyką”.