W pawilonie przy ul. Dzikiej jest spożywczy, bank, biuro podróży, cukierenka i Spółdzielnia Mieszkaniowa Stawki. Dalej punkt obsługi akumulatorów i towarzystwo ubezpieczeniowe. Przy ul. Stawki stoi budynek zespołu szkół ekonomicznych, czyli dawny oddział chorób zakaźnych szpitala na Czystem. Ludzie z żółtymi gwiazdami Dawida naszytymi na ubraniach koczowali tu w salach z wybitymi oknami i na dziedzińcu, aż podjedzie pociąg. Po przeciwnej stronie ulicy jest duży budynek – teraz Wydział Psychologii UW, skąd komendantura SS nadzorowała systemowość umierania, a obergruppenführer SS Karl Wolf donosił Himmlerowi, że „codziennie od 22 lipca 1942 r. pociąg towarowy załadowany 5 tys. Żydów przemierza trasę z Warszawy do Treblinki przez Małkinię”. Zwożono ich na plac wielkimi platformami węglarskimi zaprzężonymi w konie.
Umschlag to po niemiecku przeładunek. Najpierw ładowano i wyładowywano tu towary. W ramach „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” SS-mani i Ukraińcy z oddziałów Galitzien SS odprawili stąd w ostatnią podróż 310 tys. warszawskich Żydów. Tory biegły równolegle do ul. Dzikiej, tak jak stoją bloki osiedla Inflancka, skręcały na Dworzec Gdański, a potem do Treblinki.
Działka, na której powstaną dwa bloki lub Park Pamięci Umschlagplatz, świeci pustką na planach terenów szczelnie wypełnionych przez budynki. Ostatnie wolne miejsce. Według prawa działka jest w użytkowaniu wieczystym SM Stawki; ma niecały hektar, jest teraz warta 10 mln dolarów. Na mieszkania w nowych blokach czeka 250 rodzin spółdzielców. Żydzi mówią, że placu nie da się przeliczyć na hektary i pieniądze; trzeba by mierzyć, jak daleko od Umschlagplatz słychać było krzyki tych 310 tys.
Za daleko od siebie
– My nie chcemy kupować tego terenu – mówi Gołda Tencer, aktorka, dyrektor generalny Amerykańsko-Polsko-Izraelskiej Fundacji Shalom, która zajmuje się promocją kultury polsko-żydowskiej.