Archiwum Polityki

Państwo to ja, prawda to ja

Zwyciężymy, prawda zwycięży – wołał na wiecu w Stoczni Gdańskiej premier Jarosław Kaczyński. – Precz z komuną! – odpowiadali zebrani, jakby właśnie przyszli z innego czasu. Czy to wiec przedwyborczy, czy tylko próba odzyskania przez PiS wizerunku partii uczciwej, odklejenia coraz bardziej dokuczliwego słowa – korupcja?

Kryzys polityczny, który rozpoczął się usunięciem Andrzeja Leppera z rządu i tym samym utratą większości parlamentarnej, zmienił się w kryzys „taśmowy”. Nie tylko w tym znaczeniu, że telewizja TVN ujawniła taśmy z nagraniami rozmów Renaty Beger z ministrami rządu Jarosława Kaczyńskiego. Przede wszystkim dlatego, że to, co mogło być przesileniem rządowym, zmieniło się w kryzys rzeczywiście taśmowy, czyli ciągły. Po prostu przesilenie następuje za przesileniem, a pytanie: kiedy wybory? cały czas jest otwarte. Właściwie tak jest od roku, czyli od poprzednich wyborów, bo ani rząd mniejszościowy, ani pakt stabilizacyjny, ani koalicja nie udały się. W rok po wyborach znajdujemy się w tym samym miejscu. A PiS szuka wrogów i przeszkód wszędzie, tylko nie w swoim sposobie myślenia o Polsce.

Taśmy z nagraniami rozmów, które dla jednych są propozycjami korupcyjnymi, a dla PiS zwyczajnym budowaniem większości rządowej, zmieniły sytuację polityczną. Przede wszystkim zablokowały przepływ posłów Samoobrony do PiS. Każdy, kto obecnie przejdzie, automatycznie otrzyma epitet przekupnego i interesownego. Utrudniły też, a może nawet uniemożliwiły wejście do koalicji Polskiemu Stronnictwu Ludowemu. Tym samym ułatwiły rozmowy PO i PSL o ewentualnej współpracy w wyborach samorządowych i po ewentualnych wyborach parlamentarnych. Waldemar Pawlak wprawdzie dość miękko zażądał dymisji przynajmniej jednego z negocjatorów (wyraźnie wskazując na Wojciecha Mojzesowicza), ale jednocześnie powtarza, że musi się zmienić styl rządzenia PiS. A więc styl dominacji i rozbijania innych partii.

Pawlak jest politykiem zbyt doświadczonym, by nie wiedzieć, że partnerskie stosunki w koalicji nie są możliwe, więc być może szuka tylko dodatkowych argumentów dla tych osób w kierownictwie swej partii, które jednak o koalicji myślą.

Polityka 40.2006 (2574) z dnia 07.10.2006; Temat tygodnia; s. 20
Reklama