Ucieszył mnie artykuł Andrzeja Osęki (POLITYKA 11), który w sposób niezwykle wyważony porusza problem odbioru sztuki i jej klasyfikowania. (...) Ranking na najlepszego artystę jest tworem naszych czasów, które mają tendencję do komercjalizacji wszystkiego, co znajdzie się w obrębie zainteresowania odbiorcy. Czy możliwe, żeby prawdziwy twórca z całym cynizmem wyzbył się indywidualności i tworzył tak, jak mu dyktuje rynek sztuki? Chyba nie. Według rankingu można jedynie ustalić pozycje, a co za tym idzie ilość zarobionych pieniędzy. (...) Manipulowanie sztuką dawno już sprowadziło ją do poziomu zawodów sportowych, co słusznie podkreśla Andrzej Osęka. Artyści awangardowi zamiast tworzyć, zlecają wykonanie prac według ich pomysłu innym. Płacą pieniędzmi sponsorów, sponsorom wmawia się przez media, że dobrze inwestują, krytycy zaś pomagają w zaciemnianiu obrazu współczesnej sztuki poprzez stosowanie pseudofilozoficznych interpretacji dzieł często banalnych i nijakich. Większość wystaw sztuki współczesnej obraca się wokół pustki i braku emocji. Warto by zwinąć zasłonę milczenia i głośno mówić, że król jest nagi, skoro jest. (...) Zawsze wydawało mi się, że ta prawdziwie wielka sztuka to „uderzenie” prosto w serce i umysł (...) Na wernisaż prac Marty Deskór, w Bunkrze Sztuki w Krakowie, przyszły tłumy ludzi. Ale tak samo tłum zniknął, jak się pojawił. Temat „Rodzina” przedstawiony został w formie wielkich podświetlonych zdjęć (kolorowych i biało-czarnych), uzupełnionych obrazem wideo i dźwiękiem. Choć graficznie perfekcyjne, nie potrafią nic powiedzieć o prawdziwych związkach w rodzinie. Sama forma nie jest ważna, ważne jest to, co ta forma może przekazać. (.