Krzysztof Gosztyła od lat specjalizuje się w dość niewdzięcznym, bo rzadko zauważanym i docenianym gatunku swej profesji, jakim jest aktorstwo radiowe. W niezliczonych słuchowiskach i recytacjach wspaniale rozruszał, uelastycznił swój głos; potrafi nadać mu mnóstwo odcieni, utrzymać uwagę słuchacza przez wiele minut, nie popadając przy tym w częstą na antenie irytującą manierę rozkoszowania się melodią własnych słów. Kunszt radiowy Gosztyły (wsparty doświadczeniem innego, wieloletniego twórcy teatru polskiego radia, reżysera Janusza Kukuły) jest głównym atutem monodramu „Centurion” przygotowanego gościnnie na Scenie 61 warszawskiego Ateneum. Ten apokryf Josepha Majaulta opowiadający dzieje męki Chrystusa z punktu widzenia żołdaka, który nadzorował i egzekwował Piłatowy wyrok, jest dość zręcznie napisany, ma wszakże wadę podstawową: jest całkowicie wtórny wobec przekazów ewangelicznych. Opowiadanie wydarzeń z perspektywy wrogiej żydowskiemu prorokowi niczego do nich nie wnosi nowego: ani odmiennych refleksji, ani nieoczekiwanych emocji; droga, jaką podąża w swej relacji stary centurion, prowadzi do nawrócenia w sposób łatwy do przewidzenia i szalenie banalny. Niemniej słucha się tych wywodów z pewną przyjemnością i podziwem dla aktora. Dla oczu jest zaś lekko przymglony, wieczorny pejzaż Rzymu, jakimś cudem wyczarowany przez Marcina Stajewskiego w ciasnej przestrzeni scenki. (js)
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]