Skandal wokół Urzędu Skarbowego w Zakopanem odsłonił kulisy polskiego fiskusa. Okazało się, że z podatków rozliczać nas mogą kelnerki, krawcowe i sklepowe. Wystarczy mieć talent.
Złą sławą zakopiański urząd cieszy się już od dawna. Na początku lat 90. na Podhalu głośno było o kłopotach właścicielki biura podróży Trip Małgorzaty Chechlińskiej, której fiskus błędnie naliczył podatek obrotowy. I choć wykładnia przepisów, sygnowana przez Ministerstwo Finansów, potwierdzała racje podatnika, to kontroler skarbowy i tak nakazał zapłacić agencji turystycznej zaległy, jak stwierdził, podatek. Była to równowartość 100 tys. dol. Jednocześnie zakopiański Urząd Skarbowy zablokował konta bankowe firmy.
Polityka
50.2002
(2380) z dnia 14.12.2002;
Społeczeństwo;
s. 88