Archiwum Polityki

Nie mówmy o dacie

Hubert Vedrine. Minister spraw zagranicznych Francji

Nieustannie, również przed szczytem Piętnastki w Nicei, stawia się nam pytanie o datę przyjęcia nowych krajów do Unii. Trudno mi zrozumieć, dlaczego jest to w ogóle przedmiotem rozmów. Najistotniejsze jest to, że Unia Europejska ustaliła datę dla siebie samej: będziemy gotowi do przyjęcia nowych członków od stycznia 2003 r., po reformie instytucji unijnych, tak by potem Unia mogła należycie funkcjonować. Taki jest główny cel prezydencji francuskiej. Czy można natomiast ustalić datę przyjęcia nowych członków? Można by tak zrobić, gdyby chodziło o zwykłą formalność. Jednak przyjęcie acquis communautaires (tj. całego dorobku prawno-instytucjonalnego Unii – przyp. red.) jest niemożliwe bez reform. Wszystkie kraje kandydujące, w tym i Polska, są w toku reform. Wszystko to będzie przedmiotem negocjacji. Wysiłek krajów kandydujących wspieramy istotnym wkładem finansowym Unii; w przypadku Polski chodzi o ponad 950 mln euro. Przypominam, że decyzja polityczna o rozszerzeniu Unii została podjęta w momencie rozpoczęcia negocjacji z kandydatami. Otwarcie negocjacji oznaczało, że uważamy Polskę i inne kraje za przyszłych członków Unii.

Już dziś w UE przeżywamy problemy z funkcjonowaniem na wszystkich szczeblach – Komisji, Rady, Parlamentu – które chcemy rozwiązać. Kiedy wejdziecie do Unii – zajmiecie takie samo stanowisko: kiedy Polska będzie już członkiem, a zacznie się rozmowa o nowych kandydatach – to pierwsi powiecie, żeby nie ustalać z góry żadnej daty. Będziecie mówili tak jak dziś Francuzi: że to niepoważne, nieracjonalne, że trzeba najpierw rozwiązać istniejące problemy. I w waszym interesie też leży, żeby Unia dobrze funkcjonowała w przyszłości. Polska chce przystąpić do Unii z oczywistych racji historycznych, intelektualnych, kulturalnych, jedności Europy.

Polityka 49.2000 (2274) z dnia 02.12.2000; Komentarze; s. 15
Reklama