O polskiej lidze mówi się od lat, że jest biedna, klubowe drużyny nie odnoszą sukcesów w europejskich pucharach. Elitarna Liga Mistrzów, na której można się wzbogacić, pozostaje niespełnionym marzeniem od 1996 r., gdy walczył w niej Widzew. Łódzki klub zapłacił wtedy za tę przygodę bardzo słono, bo obecnie znajduje się... na krawędzi bankructwa. Kredyt zaciągnięty wówczas na transfery piłkarzy do dziś nie został spłacony. Kilku wierzycieli wystąpiło nawet do sądu o upadłość klubu i choć później wycofali pozwy, to sytuacja w Widzewie wciąż pozostaje nie do pozazdroszczenia – działacze zalegają zawodnikom z wypłatami należności, o swoje upominają się pracownicy klubu, a modernizowany stadion przypomina wielki plac budowy, której końca nie widać.
Wlokący się w ogonie ligowej tabeli aktualni wicemistrzowie Polski nie są odosobnionym przypadkiem. Z podobnymi kłopotami borykały się, bądź borykają do tej pory, ŁKS-Ptak Łódź, Stomil Olsztyn, Pogoń Szczecin, a nawet lider rozgrywek Ruch Chorzów. Łatwiej zresztą wymienić kluby, które bez specjalnych problemów radzą sobie w wolnorynkowej rzeczywistości, bo jest ich raptem kilka. Za szczęściarzy mogą się uważać piłkarze grający w Wiśle Kraków, Legii-Daewoo Warszawa, Amice Wronki, Petrze Płock i Polonii Warszawa.
PALP czy fiction?
Do niedawna, walcząc o polepszenie finansowego bytu, kluby działały w pojedynkę. Od nowego sezonu zamierzają jednak zjednoczyć siły. W listopadzie ubiegłego roku zarejestrowano po wielomiesięcznych perypetiach Piłkarską Autonomiczną Ligę Polską, która za podstawowy cel postawiła sobie pozyskanie środków dla swoich członków. – Kluby potrzebują pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy, a PALP powstała, by je zdobyć – stwierdził bez ogródek jej sekretarz generalny Witold Knychalski.