Wszyscy urodzili się w Szpitalu Miejskim nr 1, wielkim ceglanym gmaszysku z neogotyckimi witrażami. Artur Rojek i Wojtek Kuderski w 1972 r., kiedy miasto zwiedzał Fidel Castro. Artur został pływackim mistrzem Polski juniorów. Wojtek, zwany Lalą, przepracował osiem lat na dole kopalni jako hydraulik. Jego starszy brat Jacek jest inżynierem (praca magisterska: „Analiza płynięcia materiału podczas walcowania na walcarce kulowej”). Wojtek Powaga też jest inżynierem („Badanie wypadkowości na drodze krajowej nr 1”). Tylko Przemek Myszor skończył muzyczne studia i pracował jako nauczyciel.
Udało im się: wydali cztery duże płyty, okładkę do ostatniego krążka zaprojektował im Ryszard Horowitz. (Nie wiedzieli wtedy, kim jest).
Dżon, Pol i Dżordż
W ogromnej, samotnej, ceglanej kamienicy z początków wieku mieszkają rodzice braci Kuderskich. Ojciec (30 lat pracy w zakładach mięsnych) był mistrzem kontrabasu na weselach i potańcówkach. Zespół Kuderskiego seniora nazywał się Band i dostał nawet zaproszenie do telewizji katowickiej do popularnego programu „Sobota w Bytkowie”. – Jeszcze trzydzieści lat temu w okolicach miasta było 200 knajpek, Przemsza była żeglowna, a nad jej brzegami urządzano potańcówki. Ktoś musiał grać do tańca – opowiada Józef Kuderski.
Starszy syn Jacek zajmuje się muzyką, od kiedy skończył cztery lata: – Jacuś wszędzie śpiewał. Jak jechaliśmy gdzieś pociągiem albo autobusem, to też śpiewał. Najładniej wychodziły mu piosenki z repertuaru Zdzisławy Sośnickiej. Obcy ludzie częstowali go czekoladą i cukierkami.
Ale pierwszą poważną fascynacją braci Kuderskich byli Beatlesi. Artur Rojek, wokalista, odnalazł wstydliwie skrywany ich młodzieńczy album z wyciętymi główkami bohaterów i podpisami: Dżon, Pol i Dżordż.