Archiwum Polityki

Gdzie ja mieszkam

W wersji sejmowej art. 4 ustawy o obywatelstwie polskim ustawodawca stwierdzał, że „obywatel polski nie może być równocześnie uznawany przez władze Rzeczypospolitej za obywatela innego państwa”. Art. 49 dodawał do tego: „Kto będąc obywatelem polskim i posiadając jednocześnie obywatelstwo obce posługuje się przed organami Rzeczypospolitej Polskiej dokumentami tożsamości innymi niż Rzeczypospolitej Polskiej podlega karze grzywny”.

Innymi słowy, posiadacz podwójnego obywatelstwa – np. polskiego i amerykańskiego – musiałby przy przyjazdach do Polski posługiwać się pod karą grzywny wyłącznie paszportem polskim, poczynając od lotniskowej kontroli paszportowej. Szybko zwrócono uwagę, że nie byłoby to możliwe przy wyjazdach z Polski: nie można bowiem wyobrazić sobie obywatela USA legitymującego się przy odlocie z Polski amerykańską wizą w paszporcie polskim. W obronie ustawy zasugerowano więc, aby przy przyjazdach okazywać paszport polski, a przy wyjazdach – amerykański. Była to sugestia zabawna i jaskrawo sprzeczna z brzmieniem ustawy, zakazującym posługiwania się paszportem obcym przed organami RP.

Senat zaproponował na szczęście skreślenie kontrowersyjnego art. 49. Wprowadził również wyraźne stwierdzenie, że „obywatel polski może być równocześnie obywatelem innego państwa”. Jest to poprawka słuszna, uwzględniająca istniejące realia. Wymowa jej została jednak osłabiona podkreśleniem, że wszyscy obywatele polscy mają jednakowe prawa i obowiązki wobec Rzeczypospolitej.

Otóż to właśnie jest rażąco sprzeczne z rzeczywistością. Obywatele polscy mieszkający za granicą mają w Polsce status „osób zagranicznych”, dysponujących innymi prawami niż pozostali Polacy, określani w dokumentach instytucji finansowych mianem „osób krajowych”. W odróżnieniu od „osób krajowych”, „osoby zagraniczne” nie płacą w Polsce podatków (chyba że przebywają w niej więcej niż 182 dni w roku), mają prawo posiadać zagraniczne nieruchomości i konta bankowe, nie mogą natomiast (przynajmniej teoretycznie) założyć sobie konta PKO. Wiedzą o tym wszystkie banki i urzędy podatkowe, trudno więc pojąć, dlaczego obie izby parlamentu uznały za stosowne całkowicie zignorować to podstawowe i praktycznie nader istotne rozróżnienie.

Polityka 36.2000 (2261) z dnia 02.09.2000; Kraj; s. 20
Reklama