Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Listy na noszach

Strajk 25 tys. listonoszy to może być kłopot dla milionów Polaków nie tylko dlatego, że przed nami grudniowy szczyt wysyłania życzeń i noworocznych kartek. Równolegle ucierpiały firmy, którym zawaliły się właśnie akcje promocyjne, ludzie czekający na emerytury i każdy, kto dostaje pocztą rachunki. Ta instytucja nadal jest anachroniczna i niewydolna. Może obudzi ją wreszcie konkurencja?

Strajk listonoszy dojrzewał od kilku tygodni. Podobno czarę goryczy przelała masa ulotek kandydatów na radnych i burmistrzów, które trzeba było roznieść przed wyborami samorządowymi. Związki zawodowe, choć w Poczcie Polskiej działa ich kilka, zgłosiły takie same postulaty: praca nie dłużej niż 8 godzin dziennie, gwarancje zatrudnienia, mniejsze obciążenia toreb listonoszy materiałami reklamowymi i podniesienie do 1,5 tys. brutto płacy minimalnej listonoszy (w tej chwili jest 900 zł brutto).

Prawdopodobnie – bo dokładnych danych brak – zastrajkowała połowa z 25 tys. listonoszy. W różnych miastach protesty wyglądały rozmaicie. W Krakowie z listami na miasto nie wyszedł nikt, nie pracowały też okienka w 25 urzędach. W Warszawie pracy odmówiło 1,5 tys. listonoszy w 70, czyli połowie stołecznych placówek. Podobnie było w Białymstoku, Zielonej Górze, Trójmieście. W innych miastach zastrajkowała tylko część doręczycieli albo jedynie oflagowano budynki. Z kolei we Wrocławiu listonosze ogłosili strajk włoski – sumiennie i dokładnie wykonywali swoje obowiązki, przez co w ciągu regulaminowych 8 godzin pracy udało się im dostarczyć niewiele ponad połowę codziennej porcji przesyłek.

Faktury utknęły

Tam, gdzie protesty były najostrzejsze, najbardziej odczuli je ludzie starsi. Wielu bezskutecznie czekało na spóźnione emerytury i renty. Po ich odbiór musieli się osobiście udać do okienka w urzędzie, gdzie dodatkowo odstali swoje w tasiemcowych kolejkach. W jednym z ogonków na warszawskim Mokotowie atmosfera nie była wesoła. Obok zwyczajowych narzekań na polityków, aferzystów i służbę zdrowia, wśród czekających krążyła niepokojąca plotka, że wychodzący z poczty emeryci mogą stać się celem ataku bandziorów i wyrywaczy torebek. Stołeczna Policja zapowiedziała zresztą, że wzmocni patrole w okolicach urzędów, a nawet przydzieli eskortę starszym osobom, o ile tego sobie zażyczą.

Polityka 48.2006 (2582) z dnia 02.12.2006; Gospodarka; s. 47
Reklama