Archiwum Polityki

Misia Napoleon

Profesor Janion to najważniejsza osoba we współczesnej Polsce – uważa Kazimiera Szczuka. Zmieniła biografię bardzo wielu ludzi – twierdzi inny jej uczeń Marek Bieńczyk. Jest wielowymiarowa i wielowyglądowa jak Światowid – mówi o obchodzącej właśnie 80 urodziny Marii Janion prof. Henryk Markiewicz.

Na 80-lecie pani profesor jej dawni uczniowie przygotowują specjalną księgę. Na początku księgi będzie drzewo genealogiczne Marii Janion: z grubego pnia wyrośnie czterdzieści gałęzi nazwanych nazwiskami doktorantów pani profesor. Z gałęzi rozwiną się listki, oznaczające jej czterystu magistrantów, i kolejne odgałęzienia zbierające doktorantów, których dochowali się jej dawni studenci. Koronę wielkiego drzewa tworzyć będzie tysiąc osób.

Stanisław Rosiek, dawny doktorant Marii Janion, współtwórca księgi, tłumaczy, że drzewo genealogiczne pokaże zasięg oddziaływania myśli i osobowości wielkiej polskiej uczonej. Napisała kilkanaście książek, które zmieniły nurt humanistyki w Polsce. Jej autorytet, co dziś rzadkie, wybiega daleko poza krąg akademicki. Jej efektownie sformułowane myśli przenikają do potocznej świadomości i zaczynają żyć własnym życiem. „Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi” – zdarza się mówić politykom, którzy ograniczyli lekturę jej książki do okładki. „Żyjąc, tracimy życie”, tytuł innej księgi jej autorstwa funkcjonuje jako egzystencjalny bon mot. Właśnie ukazała się jej książka „Niesamowita Słowiańszczyzna”, a już zaczyna pisać następną.

Prof. Henryk Markiewicz: – Przeczytałem gdzieś, że w szkole koledzy nazywali Misię Napoleonem. Widać już wtedy miała cechy przywódcze. Cechuje ją powaga i solenność, ale podszyte dziecinnym żartem, intelektualnym kaprysem.

W czasie wojny na tajnych kompletach Janion uczy się niemieckiego, by w okupowanym przez Niemców Wilnie tłumaczyć poezję Rilkego. Czytając antysemicki „Mały Dziennik” ojca Kolbego zapałała, jak sama mówi, szaloną miłością do Żydów. Po latach zajmowania się romantyzmem, dochodzi do wniosku, że mesjanizm jest naszym narodowym nieszczęściem.

Polityka 50.2006 (2584) z dnia 16.12.2006; Kultura; s. 64
Reklama