Jedenaście lat temu uczestnicy ankiety wymienili jako tabu, czyli tematy trudne: papieża, Kościół i religię, patologię władzy, stosunki z sąsiadami na Wschodzie, strach przed wolnością, naszą nietolerancję, siłę nienawiści do mniejszości i obcych, anormalność sytuacji w Polsce po przełomie 1989 r.
Socjolog Ireneusz Krzemiński pisał wówczas, że z jednej strony jesteśmy przekonani, iż Polacy to „naród szlachetny, umęczony walką z komunizmem i innymi przeciwnościami losu, tolerancyjny, gościnny i bezinteresowny, a z drugiej – nie lubimy Żydów, Murzynów, Arabów, pedałów, feministek, skośnookich, Niemców, Ukraińców, wykształconych, Rumunów, ateistów, handlarzy, bogaczy, żebraków, Rosjan, Chińczyków i wszelkich odmieńców. I nie chcemy, żeby w naszym tutaj polskim domu oni się rządzili! Ha!”.
Mariusz Janicki podsumował tamtą dyskusję o tym, czego nie chcemy o sobie wiedzieć: „Zapewne trzeba będzie wrócić do tematu, zwłaszcza że nowe tabu tworzone są nieustannie, a stare trzymają się mocno”. Więc wracamy, bo przed wejściem do Unii Europejskiej warto przewietrzyć bagaże.
Archipelag Tonga
Ostatniemu wielkiemu odkrywcy Jamesowi Cookowi zawdzięczamy światową karierę wyrazu tabu. Pod koniec XVIII w. kapitan Cook zapisał to polinezyjskie słowo w swym dzienniku podróżnika: „Ma ono bardzo pojemne znaczenie, ale najogólniej określa się nim rzecz zakazaną”. Odtąd badacze kultur ludzkich nieprzerwanie tropili tabu w różnych społeczeństwach, najpierw pierwotnych, później rozwiniętych. Wreszcie doszli do przekonania, że właściwie bez tabu nie ma kultury – tabu pomaga porządkować świat na sfery świętości i świeckości, zła i dobra, ładu i anarchii. Leszek Kołakowski napisał w książce „Jeśli Boga nie ma.