Archiwum Polityki

Zastrzyk podskórny

Budżet płaci za ponad połowę kupowanych przez nas leków. O tym, kto zarobi 6 mld zł rocznie, decyduje kilka osób. Trudno o większą zachętę i lepsze warunki do korupcji.

Najlepszym klientem dla firm farmaceutycznych są chorzy na cukrzycę leczeni insuliną. W Polsce jest ich ponad ćwierć miliona. Ich życie uzależnione jest od tego leku. Leczenie w zasadzie w całości finansuje państwo, co kosztuje prawie pół miliarda złotych rocznie. Trudno jednak zauważyć wysiłki, aby państwo – nie pogarszając sytuacji pacjentów – usiłowało tę wielką sumę chociaż trochę zmniejszyć.

Polskim rynkiem leków nie rządzą pacjenci, lecz urzędnicy. Żeby odkroić kawałek tego tortu – którego roczną wartość szacuje się na prawie 12 mld zł – producent musi pokonać wiele przeszkód. Pierwszą jest rejestracja leku. Wymóg jest oczywisty, nie jest natomiast oczywista odpowiedź na pytanie, dlaczego okres oczekiwania na rejestrację w przypadku jednych medykamentów jest zaskakująco krótki, natomiast innych – potrafi sięgać nawet kilku lat. O sposobach przyspieszania tej procedury mówi się wprawdzie wiele, ale – jak do tej pory – nikt nikomu niczego nie udowodnił.

Bieg przez płotki

Firmie Bioton pierwszą przeszkodę udało się pokonać stosunkowo łatwo. Od dwóch lat sprzedaje polską insulinę, a samo jej pojawienie się na naszym rynku zmusiło trzech obecnych na nim do tej pory zagranicznych potentatów do obniżenia ceny. Już na wejściu budżet zarobił kilkadziesiąt milionów złotych – do niższej ceny państwo dopłaca mniej. Zanosiło się na to, że wkrótce może zaoszczędzić jeszcze więcej.

Od pół roku polski wytwórca sprzedaje swoją insulinę kilkanaście procent taniej niż zachodni potentaci – 117 zł w porównaniu ze 135 zł za tę samą ilość identycznego leku. Dla pacjenta obecnie nie ma to żadnego znaczenia. On płaci za lek tylko cenę ryczałtową, czyli 2 zł 50 gr. Dla budżetu ma jednak ogromne, ponieważ to podatnicy finansują prawie w całości zakup leku.

Polityka 22.2003 (2403) z dnia 31.05.2003; Kraj; s. 28
Reklama