Uczniowie śpiewają „Odę do radości” na akademiach i konkursach na najbardziej oryginalne wykonanie. Grywają ją orkiestry dęte. W Gdyni, by ją zaśpiewać, wyszło raz na ulicę 20 tys. osób. Na IV Zjeździe Kaszubów w Kartuzach odśpiewano ją po kaszubsku, a niedawno „Teleexpress” pokazał śpiewających hymn Unii Europejskiej... od końca. W Internecie można usłyszeć hymn w aranżacji na orkiestrę dętą, a nawet w wersji techno.
Interesującą genezę wiersza Fryderyka Schillera, który posłużył Beethovenowi, podaje dział edukacyjny portalu „Gazety Wyborczej”: „Krytyka wpływowych przyjaciół ojca sprawiła, że Schiller musiał uciec z domu do Mannheim, gdzie zyskał posadę w miejskim teatrze. Tutaj poznał Szarlottę von Kalb, zamężną kobietę, z którą miał romans. Prawdopodobnie to właśnie szampańskie chwile spędzone z Szarlottą dawały Schillerowi ową radość opisaną w 1785 r. w »Odzie do radości«”.
W istocie dzieło jest o wiele wznioślejsze, niżby ten wywód sugerował – i niemożliwie kwieciste, jak to romantyczna poezja. Nic dziwnego, że nie da się „Ody” dokładnie przetłumaczyć na polski. Poeta Karol Brzozowski (1821–1904) stworzył przekład dość bliski Schillerowi, ale językiem kompletnie dziś niepojętym. Konia z rzędem temu, kto zrozumie tę zwrotkę: „Pocałunek dała z winem,/W klęskach wierność przyjaciela,/I w rozkoszy cherubinem/Czerw radosny w niebo strzela”.
Pół wieku później translacji dokonał Witold Hulewicz (1879–1941), przyjaciel i tłumacz Rilkego, autor biografii Beethovena „Przybłęda Boży”, pierwszy szef rozgłośni wileńskiej Polskiego Radia. Ten przekład jest bardziej zrozumiały, ale powyższa zwrotka jest równie smaczna jak u Brzozowskiego: „Pocałunki, winne grona,/Przyjaciela dała nam,/Chuci pełne gadów łona/Anioł trwa u Boga bram”.