Przyszłość w Iraku rysuje się ciemno” – tak wedle dziennika „Le Monde” ocenia sytuację w tym kraju pisarka Loutfiya Al-Doulaimy. Dziś szczególnej wagi nabiera jej książka „Świat izolowanych kobiet”, w której piętnuje ona dominację mężczyzn w Iraku. W latach 80. odejście mężczyzn na wojnę z Iranem sprawiło, że w Iraku kobiety wzięły na siebie wiele odpowiedzialności w szpitalach, szkołach, w administracji. Potem jednak Saddam, chcąc uspokoić władze islamskie i sąsiednie kraje arabskie, usuwał kobiety ze stanowisk i wprowadził na ich miejsce mężczyzn z prowincji, którzy wspierali się na „coraz rygorystyczniejszym islamie, tępiąc wszelkie tendencje umiarkowane”. Tezy pisarki zdaje się wspierać Noeleen Heyzer (na fot. z prawej, z aktorką Glenn Close), dyrektor Funduszu ONZ na rzecz Kobiet. Podkreśla ona, że kobiety w Iraku należą do najbardziej wykształconych na Bliskim Wschodzie i zdolne są wziąć na siebie dużą część odpowiedzialności za odbudowę kraju, zwłaszcza w dobie chaosu. Heyzer powołuje się na przykład Ruandy, w której – w okresie kiedy społeczność międzynarodowa była sparaliżowana bezczynnością – grupa 50 kobiet z nienawidzących się plemion Hutu i Tutsi organizowała wdowy po zamordowanych do prowadzenia pomocy i opieki społecznej, sierocińców i administracji, co odegrało wielką rolę w procesie pojednania w kraju.