Archiwum Polityki

Sztuka (płatnej) miłości

Podczas gdy nasi malarze przełomu XIX i XX w. zajęci byli podtrzymywaniem ducha narodu, zachodni sięgali po coraz śmielsze tematy. Jednym z nich stały się domy publiczne. Tam, wśród ponętnych kurtyzan, natchnienia szukali najwybitniejsi artyści.

Przez parę stuleci jedynym sposobem na spełnianie malarskich fantazji erotycznych w kręgu kultury zachodniej było sięganie po tematy mitologiczne lub biblijne, wszystkie te Zuzanny podglądane przez starców, Ledy i roznegliżowane Wenus solo lub w towarzystwie Amora. Choć bywały wyjątki. Na przykład malarz Vittore Carpaccio (1461–1525), znany z niezwykle pobożnych cyklów obrazów ukazujących żywoty rozlicznych świętych, popełnił w życiu tylko jeden obraz o tematyce świeckiej, a przedstawiał on dwie kurtyzany. Można je dziś podziwiać w weneckim Museo Correr. Generalnie jednak dopiero XVIII w. przyniósł rozkwit malarstwa wykorzystującego motywy erotyki, nazwijmy to niebezinteresownej. A to głównie za sprawą rozlicznych wizerunków luksusowych nałożnic i królewskich faworyt, portretowanych w buduarowych wnętrzach i we frywolnych pozach. Uwieczniali je, co dziwić nie powinno, przede wszystkim Francuzi, a szczególnie zasłużyli się na tym polu François Boucher i Jean-Honore Fragonard.

Olimpia pod sufitem

Nic więc dziwnego, że także we Francji w drugiej połowie XIX w. dokonał się kolejny akt odsłaniania w sztuce sekretów miłości na sprzedaż. Palmę pierwszeństwa w penetrowaniu tematu oddać wypada Eduardowi Manetowi. A to za sprawą „Olimpii”, namalowanej w 1863 r., ale przez dłuższy czas skrywanej wstydliwie w pracowni artysty. Musiał on przeczuwać, że portret kobiety, której lekkie obyczaje łatwo rozszyfrować, nadto pokazanej bez cienia wstydu, pewnej siebie, prowokująco patrzącej na widza, może wzbudzić niejakie zdegustowanie ówczesnych odbiorców. No i wzbudził. Na tyle silnie, że obraz pokazany na Salonie w 1865 r. trzeba było przewiesić wysoko pod sufit, by uchronić go od ataków co bardziej krewkich stróżów moralności. Nawiasem mówiąc, namalowana przez niego 14 lat później „Nana”, choć ubrana i mniej prowokacyjna, to jednak przez sam kontekst (ewidentnie dziewczyna do wynajęcia) także wywołała spory skandal.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Kultura; s. 64
Reklama