Archiwum Polityki

Zapluty karzeł reakcji

We wtorek 10 maja w godzinach porannych dowiedziałem się z Radia TOK, że Aleksander Kwaśniewski pojechał do Moskwy, żeby nam „napluto w twarz”. Nie dosłyszałem dokładnie, ponieważ byłem jeszcze zaspany, czy Kwaśniewskiego zaproszono po to, żeby mu napluć, czy też sam się prosił, w każdym razie prezydentowi Rzeczpospolitej napluto. Kto napluł? Chyba Putin. Gdzie napluł? W Moskwie. Byłbyż Kwaśniewski zaplutym karłem reakcji?

Za co Moskwa napluła Kwaśniewskiemu? Za to, co normalnie uprawiają zaplute karły reakcji – za knucie. Za pomarańczową rewolucję na Ukrainie, czyli za mieszanie się w wewnętrzne sprawy Rosji. Za to, że wedle samego Kwaśniewskiego „Rosja bez Ukrainy jest lepsza niż Rosja z Ukrainą”. Za to, że Polacy sprzyjają „czeczeńskim bandytom”. Za to, że Przywiślański Kraj stale coś knuje. Za to, że Polacy walnie przyczynili się do „największej katastrofy geopolitycznej XX wieku”, jaką był rozpad Związku Radzieckiego. Za szkalowanie prezydenta niepodległej Białorusi, Łukaszenki. Za wywlekanie Katynia, kiedy cały demokratyczny świat szykuje się do obchodów 60 rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Za psucie najbardziej podniosłej rocznicy. Za czarną niewdzięczność wobec wyzwolicieli spod znaku sierpa i młota. Za aspiracje, żeby być rozgrywającym Unii na obszarach postradzieckich. Napluto mu za obronę przez polskie media miliardera Chodorkowskiego przed sprawiedliwością Kremla. Za podjudzanie Gruzinów do obalenia prezydenta Szewardnadzego. Za to, że nie ma dnia, aby polskie media nie krytykowały Kremla, Putina i w ogóle Rosji, bo Kreml to Putin, a Putin to prezydent, a prezydent to Rosja.

Za to, że kiedy cała postępowa ludzkość czci rocznicę zwycięstwa wedle scenariusza kremlowskiego, reakcyjny polski minister zawraca głowę narodom świata w Nowym Jorku.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Passent; s. 114
Reklama