Stopa bezrobocia to stosunek liczby osób poszukujących pracy do aktywnych zawodowo. Najwyższe bezrobocie w Polsce notowaliśmy w 2004 r., wtedy pracy poszukiwało 3,3 mln osób, a stopa bezrobocia wynosiła 20,6 proc. Obecnie nieco spadła, do 19 proc. Największe kłopoty ze znalezieniem zatrudnienia mają osoby młode, 18–25 lat, ale rekordowe jest wśród absolwentów szkół zawodowych – aż 60 proc. Od kilku lat dłużej szukają pierwszej pracy nawet absolwenci wyższych uczelni. W nowej Unii Polska jest niechlubnym rekordzistą; unijna średnia wynosi ok. 8 proc., zaś najniższa jest w Irlandii – 4,5 proc. To mniej niż tzw. naturalna stopa bezrobocia, która – według ekonomistów amerykańskich – w gospodarce rynkowej powinna wynosić 5–7 proc. Przed kilkunastu laty chorym człowiekiem Europy nazywano Hiszpanię, która cierpiała wtedy na bezrobocie porównywalne do naszego. Rząd zastosował radykalną kurację: drastycznie obciął wydatki państwa, dzięki czemu mógł też obniżyć podatki oraz składki na ubezpieczenie społeczne. Dziś Hiszpania ma bezrobocie zbliżone do średniej unijnej.