Kiedy w Polsce zastanawiamy się, jak prezydent Kwaśniewski ma 9 maja w Moskwie zaznaczyć jakoś swój dystans do rosyjskich prowokacyjnych gestów wobec Warszawy, trzeba wiedzieć, że ta sama Polska – ale już jako członkini Unii – podpisze z wielką pompą nowe, być może historyczne, porozumienia z Rosją już nazajutrz, mianowicie 10 maja. Bo współpraca Rosji z Unią wcale nieźle się rozwija. W 2003 r. na szczycie w Petersburgu UE i Rosja uzgodniły koncepcję tzw. czterech wspólnych obszarów, przy czym do tych obszarów zaliczamy nie tylko gospodarkę, ale także bezpieczeństwo i sprawiedliwość, edukację i kulturę. Czy teraz z kolei Polska nie dozna jakiejś schizofrenii?
Nie, to raczej stosunki Zachodu z Moskwą są skomplikowane. Waszyngton jest bardzo Moskwie wdzięczny, zwłaszcza za pomoc, jakiej Putin udzielił Ameryce – mówią, że wbrew swemu twardogłowemu otoczeniu – po 11 września, namawiając swych dawnych satelitów w Azji do udostępnienia baz dla amerykańskich wojsk w wyprawie odwetowej na talibów w Afganistanie. Moskwa współpracuje z Zachodem w wielkiej polityce: w „kwartecie” na Bliskim Wschodzie, w wojnie z terroryzmem, w łagodzeniu wojowniczych zapędów Korei. Zaraz, zaraz! A kto podpisał kontrakt na sprzedaż rakiet przeciwlotniczych z Syrią, mimo ryzyka, że rakiety trafią w ręce terrorystów irackich? A kto będzie zaopatrywał Iran w materiały nuklearne (zresztą do reaktora zbudowanego przez Rosjan)? Ta sama Moskwa, nie inna. A kto rządzi w Moskwie coraz bardziej autorytarnie? Kto zlikwidował wolność prasy? Kto łamie prawa człowieka w Czeczenii i ruga dziennikarzy zachodnich za każdą wzmiankę o ludobójczej wojnie? Kto w orędziu o stanie państwa powiedział, że rozpad ZSRR był „największą katastrofą geopolityczną XX w.”?